niedziela, 29 grudnia 2013

23.



Bilans z wczoraj:
972kcal

aktywność:
3h tańczenia

Bilans z dzisiaj:
1kromka
plasterek
ogórek
2ziemniaki
kapusta
kotlet
3ciastka BelVita
sernik
jabłecznik
2kromki
2plasterki
pomidor
batonik musli
jabłko
banan
971kcal 

aktywność:
200brzuszków
50przysiadów
2h tańczenia
15minut pilatesu z Cassy Ho

1dzień świąt:1017kcal+ przeczyszczacze
2dzień świąt:1164kcal+ tabletki odchudzające
3dzień świąt:997kcal+tabletki odchudzające
1dzień po świętach:1388kcal+tabletki odchudzające
2dzień po świętach:1053kcal+tabletki odchudzające
Codziennie miałam jakiś ruch związany ze sprzątaniem,tańczeniem.

Podczas świąt przytyłam: +0,5kg (waga z piątku)

Chyba nie było,aż tak źle,ale mogło być lepiej. Z tym +0,5kg na wadze..to jestem teraz przed okresem,a kiedy jestem przed okresem i w czasie okresu,to mam straszne wahania wagi,nawet o 2kg,więc nie jestem do końca pewna,czy to takie typowe przytycie,ale zakładam,że tak.
 Zostały mi już tylko 3 dni wolnego,w czwartek do szkoły,a niektórzy mają wolne,aż do 7stycznia,ale moja szkoła tylko do 2. Dobre i to.
Od jutra,muszę zacząć naukę,bo się nie wyrobię. Mam zapowiedzianych tyle sprawdzianów i kartkówek,że aż się boję. Do tego znajdzie się parę zadań pisemnych. Od nowego roku,zdecydowanie muszę poświęcić więcej czasu na naukę.
Naprawiły się moje kontakty z przyjaciółką,jestem z tego powodu taka szczęśliwa.Strasznie bałam się o nasze kontakty,ale wszystko już jest dobrze. To moja jedyna przyjaciółką,jeden z nielicznych znajomych,choć tylko przez internet,niestety.
Jutro muszę odpisać na jej list i wysłać jej prezent na urodziny.
Udało mi się przeczytać dwie książki,podczas tego wolnego. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak strasznie tęskniłam,za czytaniem,ale teraz już koniec. Muszę się skupić na nauce,której jest ogrom.Jak zwykle wszystko się nawarstwia,kiedy zbliża się termin wystawiania ocen na półrocze. Nie będzie zachwycająca.
Zbliża się koniec 2013roku,czas robić postanowienia na 2014,ale nie wiem czy to ma sens,w tym roku spełniłam prawie wszystkie,ale może w tym roku przerwę tradycję..?
Trzymajcie się,idę Was poodwiedzać.
















poniedziałek, 23 grudnia 2013

22.


Waga z piątku,ostatnie warzenie przed świętami: 52kg.
W domu już teraz jest pełno żarcia.
Na czas świąt albo będę liczyć kalorie,ale w tedy rozszerzam limit do 1500 dziennie,
albo nie liczę kalorii,tylko się ograniczam.
Biorę tabletki,ewentualnie przeczyszczacze.
Ćwiczę codziennie minimum 100brzuszków.
Na święta nie chcę schudnąć,będę się martwić o to,żeby nie przytyć,bądź przytyć jak najmniej.
Wracam po świętach.


Chciałam,Wam życzyć przede wszystkim chudych i szczęśliwych świąt.
 Oby po świętach waga nie skoczyła w górę. Trzymajcie się.



czwartek, 19 grudnia 2013

21







Bilans:
2kromki
1plasterek
ogórek
2kromki
masło
leczo
1kromka
1plasterek
baton musli
ogórek
1kromka
activia
4pierniczki
banan
jabłkox2
778kcal

aktywność:
200brzuszków
50przysiadów
4km szybkiego marszu
1h tańczenia

Dzisiaj nie przekroczyłam limitu,ale wczoraj minimalnie przekroczyłam 1000kcal. Moja mama atakuje. Odchudzam się,ale ona twierdzi,że powinnam już przestać. Nie,mamo. Nie przestanę. Zawaliłam,ale zrobiłam 200brzuszków,czyli moje postanowienie,że w tym tygodniu codziennie będzie 200 albo więcej brzuszków dobrze się trzyma.
 Dzisiaj kupiłam sobie tabletki wspomagające odchudzanie,zwykłą Lineę,mam jeszcze inne tabletki,ale mało,dlatego wolałam dokupić. Idą święta,boję się,że będę żreć. Będę się starać nie zawalać,oczywiście,ale na wszelki wypadek podczas świąt i już od czasu kiedy pojawi się masa żarcia,będę brała tabletki. Chyba nie przytyję,po ich odstawianiu,bo w tedy wrócę do swoich normalnych limitów. Kupiłam też herbatę Super Slim.
Odkryłam,że picie,woda,płyny,kawy,herbatki-to jest to! Zaczęłam pić bardzo dużo i to bardzo niweluje uczucie głodu. Wcześniej piłam średnio 1,5 małej szklanki herbaty i pół butelki małej wody+kubek kawy. Dzisiaj wypiłam naprawdę o wiele więcej i muszę to kontynuować.
 Dzisiaj przed i po szkole chodziłam po mieście i po powrocie do domu,zrozumiałam,a w zasadzie uderzyło mnie,że CAŁE MOJE ŻYCIE kręci się wokół jedzenia.  albo chodzę do sklepów,w poszukiwaniu jak najmniej kalorycznych produktów i potem do aptek,aby kupić środki wspomagające odchudzanie,albo krążę po cukierniach i kupuję kaloryczne bomby,a potem kupuję przeczyszczacie. W szkole chodzę do technikum żywieniowego=non stop jest mowa o jedzeniu,gotowanie..Kiedy rozmawiam z mamą,to praktycznie tylko o tym co będzie na obiad,albo odpieram jej ataki,jakobym się głodziła(nie głodzę się i dlatego tak mnie to denerwuje). a kiedy już nie ma wokół mnie jedzenia to podświadomie wyszukuję ludzi,którzy jedzą i się im przyglądam,bo to lubię. naprawdę lubię patrzeć,na jedzących ludzi. Wspaniały widok.(mnie samej się to nie tyczy,tu jest na odwrót). albo myślę o tym co zjadłam i co zjem.
 Całe moje życie kręci się wokół jedzenia.
Myślę nad tym,żeby zacząć układać jadłospisy dzień wcześniej. I stosować kolory(czerwony,żółty,zielony),jako wyznaczniki dnia z dietą.
 W szkole niby jest mnóstwo roboty,ale w sumie..to nic w porównaniu do tego co będzie po świętach. Mam już zapowiedziane 4 sprawdziany i dwie kartkówki. Podczas przerwy świątecznej,muszę się uczyć,muszę poprawić te oceny. Muszę. Jutro nie szłabym do szkoły,ale pożyczyłam koleżance podręczniki i ona mi ich nie oddała,chociaż miała mi je oddać już wczoraj. Nie idę na Wigilię klasową,więc muszę jechać tylko po te książki specjalnie i tracić pieniądze na drogie bilety. Jestem wściekła,po raz kolejny chciałam komuś pomóc,a sama potem mam przez to problemy.
 Nie mogę już chodzić w spodniach bez paska-zlatują ze mnie. Do spodni niezbędny jest mi pasek. Naokoło słyszę komentarze:te spodnie z ciebie zlatują.
Rano kiedy chodziłam po mieście,widziałam w odbiciach szyb sklepów chudą dziewczynę,chude nogi,szeroka kurtka,a kiedy już wracałam ze szkoły,z powrotem widziałam grubasa w lustrze. To nie możliwe,żebym aż tak przytyła podczas 5godzin w szkole. I sama nie wiem która wersja,jest już prawdziwa.
 Trzymajcie się.


wtorek, 17 grudnia 2013

20.




Wczoraj:
935kcal

aktywność:
1km marszu
1h tańczenia
250brzuszków

Bilans z dzisiaj:
3kromki
2plasterki
ogórek
2kromki
masło
warzywa
jabłko
2kromki
dżem
miód
płatki
jabłko
640kcal

aktywność:
200brzuszków
1h tańczenia
4godziny ruchu na pracowni
50przysiadów

Zanim zaczęłam pisać tą notkę,nie mogłam się tego doczekać,teraz jakoś mój entuzjazm osłabł.
Pierwszy tydzień,po praktykach,a zarazem ostatni tydzień przed świętami. Po miesiącu nieobecności w szkole odzwyczaiłam się,od tych wszystkich szkolnych rutynowych obowiązków. Na półrocze będzie słabo,nie tak jak chciałam. Dzisiaj pisałam poprawę z chemii,od której zależy czy będę zagrożona czy nie,a chemię mam rozszerzoną,jak i biologię. W sumie poszło mi chyba dobrze,z naciskiem na chyba. Błagam,trzymajcie kciuki,żebym to zaliczyła. Tak bardzo się tego boję.
Dzisiaj miałam pierwsza pracownię szkolną,po praktykach. Bałam się,że jeśli na praktykach jadłam wszystko to moja bajka o bolącym brzuchu,przestanie być wiarygodna,ale na szczęście nie. Dalej to łykają.
(kiedyś już pisałam,że od września tego roku strasznie bolał mnie brzuch,tak,że byłam pod kroplówką i bolał mnie tak przez kilka miesięcy. Teraz już prawie mi przeszło,ale KAŻDY myśli,że nadal boli mnie bardzo mocno. Łatwiej jest odmawiać jedzenia. Idealnie.) Na pracowni,praktycznie cały czas sprzątałam,bo kiedyś powiedziałam nauczycielce,że lubię sprzątać. Dlatego dzisiaj w ogóle nie stałam przy garach,tylko sprzątałam. Dla mnie idealnie,bo nienawidzę gotować. Ten profil to największy błąd mojego życia.
 Przestałam ćwiczyć pilates i inne programy ćwiczeń,wrócę do tego po nowym roku. (myślę,że tylko do samego pilatesu.) Moje założenie to: do końca tego tygodnia robić codziennie minimum 200 brzuszków.
 Dużo osób mówi,że u nich brzuszki nie przynoszą efektu,ale u mnie przynoszą i to spore,ale dopiero po jakiś 5-6 miesiącach wykonywania. Widzę je coraz wyraźniej.
 W tym roku święta ponoć mają być skromne,u dziadków krucho z kasą. Dla mnie to świetna wiadomość,oby tylko okazała się prawdą.
 Ostatnio coraz częściej mam ochotę na głodówkę.
Piszę dzisiaj notkę,bo miałam tylko pracowanie,a jutro też mam tylko pracowanie,a w dodatku lekcje są skrócone.
W tym momencie czuję niesamowitą siłę,względem diety. Genialne uczucie.
 To już 20 notka na tym blogu,kiedy zakładałam tego bloga,nie myślałam,że wytrwam aż do 20 notki,a jednak-udało się.
Po nowym roku chciałabym zmienić wygląd bloga,ale sama nie potrafię tego zorbić,więc to raczej utopijne marzenie. Myslałam,też na zalogowaniu się na jakimś forum pro-ana,pro-mia. Chciałabym,ale chyba jestem na to za tłustą świnią.
Idę Was poodwiedzać. Trzymajcie się.
PS: zniknęli mi moi obserwatorzy,wiecie jak to naprawić?

sobota, 14 grudnia 2013

19.


Bilans:
płatki
ryż
warzywa
5ciastek BelVita
3kromki
avokado
pasztet
ketchup
płatki
jabłko
manadrynkax2
pomarańcz
834kcal

aktywność:
200brzuszków
50przysiadów
3h tańczenia
1h sprzątania
800m szybkiego marszu


W czwartek skończyłam praktyki. Tak strasznie się ich bałam,a otrzymałam z nich ocenę celującą. Dostałam szóstkę z praktyk i propozycję pracy na wakacje,czyli chyba nie było źle,a nawet dobrze,prawda? Podczas tych praktyk nauczyłam się strasznie dużo,naprawdę wiele mi dały. I ocena celująca z praktyk z pięciogwiazdkowego hotelu w papierach. Dałam radę. Zrozumiałam też jak ważne są języki obce,naprawdę muszę się zacząć na poważnie ich uczyć,nie tylko w szkole,ale też w domu. (niemiecki,angielski i hiszpański.) Nie mogę sobie tego odpuścić.
 Z praktyk wróciłam już w czwartek wieczorem,na praktykach koleżanka wytłumaczyła mi chemię i trochę ją zrozumiałam. Dlatego w piątek poszłam do szkoły,żeby ją napisać i zaliczyć,ale..
Ten piątek 13stego był dla mnie pechowy pod każdym względem,najpierw zaspałam. Potem śpieszyłam się na drugi autobus,zamiast spokojnie się wyszykować. Biegłam do szkoły,a potem przed szkołą spotkałam parę dziewczyn z mojej klasy,które powiedziały mi,że na tablicy ogłoszeń,pisze,że nasza klasa ma praktyki włącznie do 13 grudnia i nawet nauczyciele nie przyjechali na nasze lekcje i wszyscy poszli do domu. ale pomyślałam,ok. Pójdę do lekarza. Poszłam i czekałam na swoją kolej,bo byłam bez numerka,ale lekarka powiedziała,że mnie przyjmie. Więc poszłam do recepcji po kartkę,ale nie wydali mi jej,bo nie miałam żadnej karteczki,ale poszłam czekać dalej. Potem przyszło jeszcze z osiem osób i wychodzili od lekarki z tymi karteczkami,a ja żadnej nie dostałam. Potem wywiązała się awantura między dwoma paniami i w tedy poszłam. Tylko dzisiaj czuję się już całkiem tragicznie,a kaszlę jeszcze gorzej. Wręcz ciężko mi się oddycha.
 I aż wstyd mi się przyznać(teraz będzie ta najgorsza część dnia). Piątek był to dzień obżarstwa. Zjadłam: rogala z czekoladą,bułkę słodką z jabłkiem,6pierników w czekoladzie(małe) i 5kromek na kolację z plasterkami,ogórkiem kiszonym i ketchupem. Tak strasznie mi wstyd. Przez całe praktyki i od wakacji się trzymałam,nie wiem co we mnie wstąpiło. Jednak nic z tego żarcia we mnie nie zostało. Był to dzień obżarstwa,ale też dzień rzygania i przeczyszczania się. Wczoraj połknęłam tyle przeczyszczaczy,że dzisiaj chociaż nie chciałam i nie przekroczyłam limitu,to i tak ponownie nic we mnie nie zostało.
 Waga z dzisiaj: 53kg,czyli kilo mniej niż ostatnio. Nie przytyłam,tylko dzięki tym wszystkim zabiegom. Tak mi wstyd,za ten piątek.
 Jutro już muszę wziąć się za odrabianie lekcji i naukę. Przeraża mnie to po miesiącu przerwy. Mam tego mnóstwo. Nie wiem jak dam radę,a do tego jestem chora.
 Idę Was poodwiedzać i spać.

sobota, 7 grudnia 2013

18.



Bilans:
płatki
ryż
warzywa
3łyżeczki jogurtu
płatki
2bułki
masłox2
dżem
miód
jabłko
2mandarynki
ciastko z błonnikiem
974kcal

aktywność:
100brzuszków
50przysiadów
3h tańczenia
800m marszu
1h sprzątania

Ten tydzień praktyk był straszny. Nie jestem stworzona do bycia kelnerką.  Nie pisałam tego tutaj wcześniej,ale jestem niepełnosprawna,ale nie tak,że jeżdżę na wózku. Nie widać tego po mnie. Mam dyskalkulię,czyli nie potrafię liczyć,gubię się dosłownie wszędzie i cały czas,mam zaburzoną równowagę i słabszą lewą stronę ciała. Na co dzień nie przeszkadza mi to,aż tak,ale tutaj bardzo. Kiedy byłam na tej sali wśród 200 ludzi,po prostu gubiłam się,chociaż sala nie była wielka,przychodziło do mnie to dobrze,znane,uczucie strachu,tego zagubienia,ale na szczęście przechodzi szybko. ale dlatego,wszystko w moim przypadku idzie wolniej i dlatego,Ci którzy wydają nam polecenia,kazali mi stać na zapleczu i robić prace,które są tam do zrobienia. Jednak w czwartek dostałam opieprz od dziewczyn z pokoju,że nic nie robię i to,że nie potrafię się odnaleźć,nie potrafię liczyć,gubię się,mam te przerażające momenty totalnego zagubienia,TO MOJA WINA I WYMYŚLIŁAM TO SOBIE,a mam to od kiedy tylko pamiętam. Taka się już urodziłam,nienawidzę siebie za to,ale naprawdę nie jestem w stanie tego zmienić,nie można tego wyleczyć. Wcześniej każda,mówiła,że tolerują każdą ułomność i ludzi niepełnosprawnych,a teraz kiedy powiedziałam im prawdę,wydarły się na mnie,bo zmyślam i robię z siebie mamałygę. Tłumaczyłam im wszystko,zero zrozumienia,mówią jak typowe zdrowe osoby,które mają wszystko gdzieś. Poszło o to,że moja koleżanka,robi wszystko sama(jest też jeszcze chyba 6 albo więcej praktykantów,którzy stoją i kompletnie nic nie robią,bo im się nie chce,ja zawsze coś robię na tym zapleczu.). Nieraz chcę wyjść na salę,ale nie pozawalają mi,sami widzą,jak trzymam tacę,że ją tłukę. Oni sami karzą mi stać na zapleczu,ale ona i jeszcze jedna dziewczyna z pokoju,ciągle mają do mnie presje. Chce mi się ryczeć. Potem poszło,o to,że to wszystko przez to,że nie wierzę w siebie. I znowu zaczął się półgodzinny wykład,w którym ja tłumaczyłam,że wierzę w siebie,tylko potem zawsze wychodzi źle,bo niektórych rzeczy nie jestem w stanie zorbić tak jak każdy,ale one twierdziły,że to brak wiary w siebie. Następnie,zaczęły się kolejne wyrzuty,o to,że myję się długo,ale zawsze chodzę myć się ostatnia. Specjalnie,żeby nie zajmować długo łazienki. Myje się długo,bo lubię myć się dokładnie i po kolei,a nie tylko się ''opłukać'', ''przetrzeć'' i lecieć do łóżka z mokrymi,nie suszonymi włosami. Zawsze działam według planu,w każdej dziadzinie życia. Więc i w łazience też,zawsze długo mi to schodzi. Dziewczyny mówią,żebym się szła myć przed nimi,bo potem kiedy się myję,to one nie mogą spać,no dobrze,ale one oglądają te wszystkie durne reality show(wręcz odmóżdżają) do 2-3 w nocy i telewizor wali na cały regulator i w tedy nikogo nie obchodzi,że ja chcę spać,że kiedy one usypiają,to ja muszę wstawać o tej 2-3 i szukać pilota po całym pokoju,bo mają niesamowity burdel(ja zawsze mam wszystko uporządkowane,zresztą o to też miały pretensje.). Naprawdę trudno jest znaleźć pilota,pośród zewsząd walającą się brudną i czystą bielizną,skarpetkami i wszystkimi innymi ubraniami,kosmetykami. To nie jest przyjemne,ale ja się o to nie czepiam,a za przeproszeniem wkurwia mnie to. Naprawdę. Żyję w chlewie,a ja nienawidzę żyć w chlewie,to jest naprawdę chlew. Mamy mały pokój,więc naprawdę. Zresztą kiedy idę,się myć to zawsze samo posprzątanie łazienki przed umyciem zajmuje mi 10minut,bo one po sobie nie sprzątają,a nie wyobrażam sobie myć się w brudnym prysznicu. Brzydzi mnie to. Potem zaczęło się o tym,że rano wstaję najwcześniej i nie daję nikomu spać,wstaję o 5.40/5.50,kiedy śniadanie jest na 6.20. Specjalnie,wstaję szybciej,żeby nie zajmować łazienki,żeby one miały już ją wolną,ale one mają pretensje,że je budzę,więc ok. wstałam o 6.10. W tedy były pretensje,że zajmuję łazienkę i one nie zdążą się wyszykować. Poszło też o to,że sie tak boję,przejmuję. W sumie o wszystko.
Teraz praktycznie nikt się do mnie nie odzywa,znowu jest prawie tak jak w pierwszej klasie. Przeraża mnie to,że już jutro wieczorem muszę tam wrócić. W niedzielę umyję się w domu,żeby nie zajmować łazienki,ale potem będę musiała się myć tam. Bo co mam zrobić? Na szczęście,teraz wracam tylko na 4 dni. Do czwartku i koniec praktyk. Od niedzieli wieczór do czwartku po południu i do domu.
Boli mnie to,że znowu wróciłam na swoją dawną śmieciową pozycję,kiedy już zobaczyłam jak to świetnie jest mieć jakiś znajomych,jestem tak strasznie naiwna,że tak się otworzyłam. Chce mi się płakać.
Pod względem diety,raz był dobrze z dietą,raz zawalałam,ale miałam też okres. Przez tą sytuację,nie ćwiczyłam. W sumie przytyłam kilogram,nawet tak bardzo nie rozpaczam. Jestem przed granicą 55kg. Obym tylko nie przytyła do tych 55kg.
Jutro będzie u mnie mnóstwo gości,nie lubię gości. Zawsze walą jakieś głupie komentarze,bo myślą,że są zabawni.
Boję się strasznie tego ostatnie tygodnia praktyk,strasznie.
Odwiedziłam i skomentowałam już wasze blogi,trzymajcie się.
Ta talia dziewczyny z thinspiracji,marzenie... 

Waga z dzisiaj: 54kg


sobota, 30 listopada 2013

17.




Bilans:
płatki
2ziemniaki
gulasz
ogórki
jabłko
bananx2
manadrynkax2
jogurt
3kromki
avokado
ketchup
2kromki
plasterek szynki
papryka
1kromka
nutellax2
jogurt
płatki
990kcal

aktywność:
100brzuszków
50przysiadów
800m marszu
3h tańczenia
1h sprzątania


Bilans prawie,prawie,ale nie przekroczyłam 1000. W piątek wieczorek dostałam miesiączkę i teraz żarłabym jak świnia,ale nie przekroczyłam limitu. Dzisiaj jadłam z kartką,długopisem i kalkulatorem w ręku,obliczając na bieżąco kalorie,żeby nie przekroczyć 1000. Wolałam wykorzystać go prawie maksymalnie,bo podczas okresu często zdarza mi się mieć napady,ale dałam radę. Strasznie boli mnie brzuch,krzyż i ogólnie wszystko,samopoczucie też jest do bani,dlatego taka mała aktywność. Wszystko mnie dzisiaj denerwuje,jak to podczas miesiączki. Nienawidzę miesiączek.
 Ten tydzień na praktykach był w sumie dobry,tylko w środę byłam zdekoncentrowana,gdyby nie środa,ten tydzień byłby bardzo dobry. Wraz z piątkiem skończyłam moje praktyki na kuchni. W sumie na kuchni nie było tak źle,a tak się bałam,sto razy bardziej boję się praktyki na sali,między klientami. Od poniedziałku,zaczynam dwutygodniowe praktyki na sali,jako kelnerka,będę chodzić po pokojach-housekeeping,jakieś prace w hotelu. Boję się strasznie. Z angielskiego jestem słaba,lepiej czuję się w niemieckim,a w hotelu będę musiała władać angielskim,ale jutro przetłumaczę sobie parę zwrotów,które-myślę,że-mogą mi się przydać. Boje się strasznie.
 Dzisiaj miałam wolne,ale po pierwsze moja mama też,brat był cały dzień w domu i mam miesiączkę,czyli jestem maksymalnie zdenerwowana i rozdrażniona. Wcale nie wypoczęłam.
Zamierzałam dzisiaj obejrzeć 6zaległych odcinków mojego serialu,ale obejrzałam tylko 2 bo ciągle ktoś mi przeszkadzał. Nienawidzę takich dni.
 Dzisiaj byłam u dziadków,żeby u nich sprzątać i zważyłam się. Waga wahała się między 53-54kg,ale to bardzo dobrze,bo podczas miesiączki zawsze ważę więcej,wraz z jej końcem wracam do dawnej wagi,a nawet nieraz jest mniejsza. Ostatnio było 53kg,czyli przybyło mi tylko 0,5kg,a nieraz potrafię przybrać i 2kg podczas miesiączki. Modlę się tylko,żeby nie przytyć,muszę dać radę. Musze naprawdę,mocno zacząć się ograniczać i pilnować na tych praktykach.
 W czwartek,dziewczyny z mojego pokoju zamówiły pizze,ja odmówiłam,zjadłam tylko śniadanie,drugie śniadanie,obiado-kolację,czyli to co dają nam na stołówce. Nie wydałam jeszcze ani grosza na jedzenie,podczas tych praktyk i nie zamierzam. Szkoda mi pieniędzy. Wolę wydać je na książki. W poniedziałek kupiłam sobie 2 książki i rozmówki hiszpańskie. Według mnie to o wiele lepsza inwestycja.
 Już jutro zaczyna się grudzień,ostatni miesiąc tego 2013r,ale nie czas jeszcze na posumowania. Nie wiem tylko kiedy te 11 miesięcy mi przeleciało,przeraża mnie to jak ten czas,biegnie.
Nie wiem czy to moje urojenia,ale widzę w lustrze,że zeszczuplałam,wyglądam chudziej. I moje spodnie w rozmiarze M,w ogóle mnie już nie ciasną i mogę w nich swobodnie chodzić oraz siadać. Widzę moje coraz bardziej wystające obojczyki,te małe koście na nadgarstkach,coraz wyraźniej czuję żebra. ale może to sobie uroiłam? taa,chciałabyś ty spasiona świnio! chudnij,gruba krowo!
Wybaczcie mi,że nie komentuję Waszych blogów,obiecuję,że po praktykach to nadrobię. Naprawdę. Po prostu,mam w sumie w tygodniu 1,5 dnia wolnego,kiedy jestem w domu,naprawdę nie starcza mi czasu. Wybaczcie mi,ale cały czas czytam wasze notki,blogi,tylko nie komentuję ich,z braku czasu. Nie zostawiajcie mnie.
Boję się strasznie tych praktyk,pierwszy raz idę ''na hotel'',do klientów.
Trzymajcie się chudo.

sobota, 23 listopada 2013

16.



Bilans(23.11.13r.):
płatki
2bułczki z serem
2ryby
kalafior
jabłko
pomarańcz
mandarynka
bułeczka z serem
3kromki
3plasterki
ketchup
2bułeczki z serem
923kcal


aktywność:
10min abs
5minut ćwiczeń na nogi
2h tańczenia
800m spaceru
1h sprzątania
100brzuszków
50przysiadów

Na praktykach w tygodniu bilanse zamykają się w granicach ok 990kcal,nie przekraczam 1000kcal,jedząc tylko to co dają nam do zjedzenia.(czyli śniadanie,bułka,bułka słodka,obiad zupa+drugie danie,ale przeważnie jem tylko drugie danie,zupy są delikatnie mówiąc niezbyt dobre). Tylko w środę po obiado-kolacji i deserze obżarłam się jeszcze 3batonikami mussli i 8ciastkami. Wstyd mi,ale w tedy miałam też okropny dzień,ale tak czy siak schudłam przez ten tydzień,nawet z tą środą,więc nie zamartwiam się aż tak.
 Na praktykach,w kuchni jest po prostu zapieprz. Nie ma innego słowa,żeby to opisać. Pracujemy równa 8godzin od 8.00 do 16.00. Tak jak normalny pracownik,któremu za to płacą. W pracy nie wolno stać,jeśli staniesz tylko na sekundę,żeby odpocząć to masz taki opieprz,że lepiej nie mówić. Ogólnie jest ok. Niepotrzebnie,aż tak się bałam. Kiedy trzeba coś zrobić,to zawsze pokażą i wytłumaczą. Można pytać się wiele razy,jeśli się czegoś nie wiem,bo jak to mówią ''kto pyta ten nie błądzi.''. Strasznie dużo nauczyłam się podczas tego tygodnia. Naprawdę,bardzo,bardzo dużo się nauczyłam. I w sumie chyba nie jestem,aż tak zła w tym gotowaniu,bo radzę sobie dobrze,w porównaniu do innych praktykantów z innych szkół. Tfu,tfu żeby nie zapeszyć. Tylko jestem wściekła,bo ja w swoim hotelu haruję równe 8godzin(co do minuty,w środę skończyłam przygotowywać pasto i zostały 2minuty do 16.00,to musiałam szorować blaty,przez te dwie minuty). Równiutkie,co do sekundy,nie wypuszczą wcześniej,a jeśli się spóźnię nawet 2 minuty,to muszę je odrobić. Nawet jeśli nie ma już nic do roboty,w przygotowywaniu żarcia,bo wszystko jest gotowe,to muszę szorować sprzęty,których nikt nie czyścił od 10lat i te brudy nawet nie chcą już zejść,bo są tak stare,ale muszę szorować je 8 razy,dopóki nie zwolni się jakaś inna praca,żebym mogła od razu robić co innego,bez odpoczynku. Jest tylko jedna 10minutowa przerwa,na 8godzin pracy i tyle.Nieraz jestem już tak zmęczona,że aż kręci mi się w głowie i mam wrażenie,że zemdleję. W środę byłam już tak zmęczona po 6godzinach pracy,że oparłam się o blat,bo kręciło mi się w głowie,z tego zmęczenia, i miałam wrażenie,że zaraz zemdleję,to dostałam ochrzan,że co tak stoję,bo to jest praca. Jest naprawdę ciężko,ale daję radę.
Dużo się też nauczyłam. Tylko najbardziej wkurza mnie to,że tak cięzko ma praktycznie tylko mój hotel. Inni pracują po 3-5godzin dziennie i to od 10/11,albo najwcześniej od 9.00. I do tego ich pracodawcy mówią do nich:''usiądź sobie,zrobić Wam kawy?'' Gdyby ktoś tak powiedziałby w moim hotelu,do praktykantów..nie to niemożliwe,tam trzeba zapierdalać. Po prostu. I najlepsze jest,że takie osoby,które pracowały po 2godziny dziennie,robiąc same lekkie rzeczy,udają wielkich zmęczonych i narzekają,jak to źle trafili. No ja pierdole,szlak mnie trafia,jak to słyszę. ja muszę harować,a oni mają praktycznie wakacje.
Pocieszam się,że został mi jeszcze tylko tydzień na kuchni. Potem będę sali i w hotelu,bo będzie obsługa konsumenta.
MUSZĘ DAĆ RADĘ.
Ćwiczyłam w poniedziałek,wtorek i środę  przysiady. Potem już nie dałam rady,nie miałam siły,zresztą 8godzinny zapieprz w pracy,ćwiczenia spokojnie mam zaliczone.
Bałam się,że przez tą środę przytyję,ale schudłam kilogram.
W piątek była też taka sytuacja,że trzeba było sprzątać,wyższe półki. I kazali stanąć na takich skrzynkach,ale one mają obciążenie tylko do 60kg. I pytają się,czy ważymy mniej niż 60kg,a ja powiedziałam,że ważę 60kg,bo cały czas miałam wrażenie,że się spasłam. To był taki wstyd,jak nigdy. Nigdy tego nie zapomnę,a tym czasem okazało się,że ważę 53kg,czyli mogłabym na tym stanąć. Dalej mi wstyd. Jestem taką grubą świnią.
 W pokoju z dziewczynami jest w miarę w porządku,ale nie jestem z nimi jakoś specjalnie zaprzyjaźniona,nie odzywam się za dużo,nie wiem. Nie mam chłopaka i nie chcę mieć chłopaka,nie mam dzieci i nie chcę mieć dzieci,nigdy. Nie chce mieć rodziny,nie piję i nie palę,nie chodzę na imprezy,nie siedzę na facebooku,konto tam założone służy mi tylko do śledzenia wiadomości o moich ukochanych drużynach sportowych. naprawdę jestem na uboczu,a zresztą kilka osób z mojej klasy spiło się,schlało w czwartek wieczorem,tak,że zygali w pokoju. Będąc na praktykach. Dobrze,że ich nie złapali,bo byłby taki rygor,że sobie tego nie wyobrażam.
 Dzisiaj odwiedziłam dziadków,sprzątałam,oglądałam meczem,ćwiczyłam,a przede wszystkim odpoczywałam,ale nie za bardzo czuję się wypoczęta. 
Za chwilę wyjeżdżam znowu na kolejny tydzień. Wyjazd jest o 19.45 w niedzielę i wracam w piątek.
Chyba już się nie odezwę w tym tygodniu.
ale błagam,nie zostawiajcie mnie. Proszę. Naprawdę Was potrzebuję.
Postaram się Was odwiedzić,albo teraz,albo jutro przed wyjazdem. Trzymajcie się.

waga z dzisiaj: 53kg




sobota, 16 listopada 2013

15.




 Bilans:
płatki
zupa
pomarańczax2
jabłko
manadrynkax2
banan
1/2kromki
1plasterek
3ciastka
1plasterek
ciastko
3kromki
plasterek serax2
ketchup
ogórek
serek
979kcal

aktywność:
1h sprzątania
2h tańczenia
800m marszu
200brzuszków
60przysiadów
pilates na brzuch


To był mój ostatni pełny dzień w domu. Jutro wyjeżdżam na praktyki.
Pospałam i wyleniłam się w łóżku do 12.00,potem zjadłam moje ukochane płatki z mlekiem na śniadanie. Pooglądałam tv,poczytałam,posłuchałam muzyki,taki totalny luz.
Poszłam do dziadków,pożegnać się z nimi przed wyjazdem,ale oni nie zdają sobie sprawy,jak to jest poważna sprawa,myślą,że to tylko ot tak sobie,jadę tam popatrzeć jak inni pracują,a prawda jest taka,że to ja będę ciężko harować,ale im tego nie wytłumaczysz. Oni są tylko ślepo zapatrzeni w mojego młodszego brata. Musiałam im posprzątać i stąd ta godzina sprzątania,potem wróciłam do domu. Zjadłam obiad,oczywiście przy mamie.
 Tak jest lepiej,kiedy jem przy mamie,widzi,że jem i nie czepia się,aż tak bardzo.
Potem zaczęłam pakowanie i pakowałam się praktycznie do 20.30. Wyszła duża torba+plecak. A jutro muszę jeszcze wpakować,białe koszulę,spodnie na kant,spódniczkę,fartuch,suszarkę i szczotkę. Chyba wezmę też ze sobą jakieś sztućce,tak mówili w szkole.
 Potem poćwiczyłam. I teraz do Was piszę.
Dzisiaj napisała do mnie moja przyjaciółka(?). W sumie sama nie wiem,czy dalej nimi jesteśmy. Poznałyśmy się w 2gimanzjum. I naprawdę kocham ją jak siostrę,ale dawniej gadałyśmy ze sobą non stop,miałyśmy podobne poglądy,ale od szkoły średniej zmieniłyśmy się,nasze drogi już się rozeszły i czuję,że jej rozmowa ze mną już nie sprawia takiej przyjemności,a zresztą-sama ro zawalam. Po prostu nie mam czasu do niej pisać,odpisywać jej,ostatnie tygodnie to masa nauki do szkoły i szykowanie się do wyjazdu na praktyki,a ostatnie dni to samo szykowanie się do praktyki i brak jakikolwiek czasu. Z ledwością starcza mi go na ćwiczenia. Naprawdę nie chciałabym,żeby to się zawaliło,ale sama nie wiem,tak jak pisałam
Zaraz idę spać do swojego łóżka,w końcu to ostatnia noc w moim ukochanym,własnym łóżku.
Dzisiejszy bilans. Zjadłam 3ciastka,ale to ciastka z błonnikiem,pełnoziarniste,więc nie mam zbyte wielkich wyrzutów sumienia.Zjadłam bardzo dużo owoców,ale to z nerwów,kiedy się denerwuje to jem,różnica polega na tym,że dawniej w takich stresowych dla mnie sytuacjach,jadłam słodycze,a teraz jem owoce. Dążę do tego,żeby nie jeść w cale,kiedy się stresuje,ale chyba lepsze owoce niż czekolada,wafelki,słodycze?
 Coraz bardziej widać mi kości obojczykowe.
Ważyłam się dzisiaj u dziadków.
 Waga z przed praktyki: 54kg.
Czyli schudłam kilo,chyba jest dobrze..?
Co do diety na praktyce,to chyba nie będę liczyć kalorii(nie będę mieć laptopa,ani zbytniego dostępu do internetu). Będę ograniczać jedzenie,starać się jeść mało,a co ćwiczeń,to będę ćwiczyć w łazience przed prysznicem,brzuszki,przysiady i nożyce. Wiem,że posiłki będziemy jeść razem,cała klasą. Rano w restauracji będziemy jeść śniadanie,potem w pracy będzie drugie śniadanie(bułka+owoc) i potem ok.17.00 obiado-kolacja. +chyba będzie też jeszcze dodatkowe jedzenie od jakiejś firmy do pokoi.Postaram się ograniczać. Naprawdę. Przynajmniej taki mam plan,
 ale wiadomo,jak to na patykach/wycieczkach z całą klasą,nauczycielami. I innymi osobami ze szkoły w pokoju.
Błagam oby było dobrze,oby moje plany odnośnie diety wypaliły. Oby w tym hotelu,na tej kuchni było dobrze,błagam. Oby w pokoju i towarzysko było dobrze. Obym przeżyła te 6dni,bo na weekend do domu.
Boję się strasznie.
Postaram się pisać co weekend,kiedy będę w domu.
Trzymajcie się i oby Wam dobrze szło,nie zostawajcie mnie,proszę.

piątek, 15 listopada 2013

14.







Bilans(12.11.13r.):
3kromki
dżem
owoce
zalewa
1kostka czekolady
rosół
makaron
2kromki
masło
jabłko
płatki
1kromka
plasterek
993kcal

aktywność:
Sleek ans sexy arms for Beginners
szczupłe nogi-program 8 tygodni
100brzuszków
30przysiadów
1h tańczenia
4km marszu+800m marszu
5h praktyk(ciągły ruch)

gotowanie: sałatka

Bilans(13.11.13r.)
3kromki
dżem
2kromki
masło
makaron
activia
jabłko
2kromki
1,5plasterka
ogórek
pomarańcza
mandarynka
ciastko
wafel
rodzynki
jabłko
mandarynka
988kcal

aktywność:
Fabolous flat abs for beginners Cassey Ho
10min abs workout
100brzuszków
30przysiadów
1h tańczenia
2,5km marszu
6h parktyk

gotowanie:pierogi

 Bilans(14.11.13r.):
3kromki
dżem
4kromki
masło
2banany
zupa
1kromka
1plasterek
2plasterki
ogórek
płatki
pomarańcza
mandarynka
 846kcal

aktywność:
200brzuszków
50przysiadów
50nożyc pionowych
50 nożyc poziomych
2km marszu do szkoły
2h chodzenia po mieście
1h tańczenia

 Bilans z dzisiaj:
3kromki
dżem
4kromki
masło
2ciastka
zupa
2jabłka
serek
1kromka
plasterek
ketchup
ciastko
płatki
pomarańcz
mandarynka
rodzynki
2jabłka
986kcal

aktywność:
200brzuszków
 50przysiadów
50nozyc poziomych
50nozyc pionowych
2,5km marszu
Long lean dencers Legs Pilates workout


Ten tydzień jest strasznie zabiegany i męczący,wręcz nie mam siły,jestem wyczerpana.
We wtorek te pracownie i ogólna organizacja tego co jeszcze potrzebuję na wyjazd. W środę dzień pieroga w mojej szkole,czyli wielkie lepienie pierogów,do tego byłam dyżurną,więc..nadżwigałam się zakupów. Potem sprzątałam. W czwartek praktycznie cały dzień poza domem. Bo od rana pojechałam do miasta,szukać potrzebnych rzeczy na wyjazd.Potem do szkoły,szkoła i po szkole,poszłam kupić z mamą,te wszystkie rzeczy,a potem poszłam na wywiadówkę. Była wspólna i dla rodziców i dla nas,przed niedzielnym wyjazdem na miesięczne praktyki. W domu byłam ok. 19.30. Dzisiaj 8godzin w szkole i do domu.
Mam już wszystko kupione na wyjazd,a co najważniejsze kupiłam sobie,duży skórzany kalendarz na 2014rok, będę tam zapisywać wszystko co dla mnie ważne,taki organizer i dziennik zarazem.
 Z dietą szło dobrze,a tak się bałam,że zawalę,wtorek i czwartek,ale dałam radę,nawet pomimo tego,że zjadłam w czwartek tą sałatkę owocową.(swoją drogą i tak miałam po niej zgagę i żałowałam,że to zjadłam,ale w szkole mam spokój na jakiś czas). Tylko w czwartek strasznie mało ćwiczyłam,same takie podstawowe ćwiczenia,ale byłam już wyczerpana po tym całodniowym pobycie poza domem i nawet brakowało mi czasu.
 Na wywiadówce dostałam kartkę z ocenami,są dobre,ale mogą być lepsze. Muszę się bardziej postarać,po praktykach.
 Pod względem szkoły,nauki i ocen ten tydzień był tragiczny,nie miałam siły się uczyć,tyle się działo,tyle jest do zrobienia przed tym wyjazdem. Dobrze,że nie zawaliłam diety,bo tak się bałam tego wtorku i czwartku.
 Jutro muszę się już zacząć pakować,bo w niedzielę o 17.00 wyjeżdżam już z domu,jadę na zbiórkę i wyjeżdżam na praktyki.  Wrócę w piątek wieczorem na weekend do domu.
Tak strasznie boję się tego wyjazdu,że po prostu nie dam sobie rady,na tej ogromnej,ekskluzywnej kuchni rady,w tym wypasionym hotelu. Boję się strasznie. To będzie już taka namiastka dorosłego życia,a ja go nie chcę. Nie chcę,tej odpowiedzialności. Będę miała określona ilość pieniędzy,będę musiała za nie przeżyć ten tydzień,będę codziennie wstawać rano do pracy,wracać. Przeraża mnie to.
 Nie wiem co z dietą i ćwiczeniami,bo będę w pokoju z innymi dziewczynami. Z dietą to postaram się ograniczać,ale chyba nie będę liczyć kalorii,po prostu będę się ograniczyć,a ćwiczenia..ewentualnie brzuszki,przysiady,nożyce w łazience przed kąpielą. Oby to wypaliło,błagam.
 Dzisiaj,zjadłam za dużo owoców,a co do tych ciastek,są to ciastka BelVIta,z błonnikiem. Dzisiaj piłam też kawę rozpuszczalną z błonnikiem,oby mi to coś dało.
Jutro muszę się zważyć,żeby wiedzieć,ile ważę przed wyjazdem.
Postaram się Was jutro poodwiedzać,ale czasu brakuje mi okropnie.
Trzymajcie się.
 *wiem,że notka jest taka chaotyczna,i nie napisałam w niej wszystkiego co chciałam,ale wciąż brak mi czasu,nawet na porządną notkę.








poniedziałek, 11 listopada 2013

13.





Bilans z wczoraj:
płatki
3garście płatków
kasza
warzywa
2jabłka
1kromka
nutella
3ciastka
2kromki
2plasterki
ketchup
słodka chwila
991kcal



aktywność:
100brzuszków
40przysiadów
2h tańczenia
Mel B 10min trening pośladków
1h zmywania
1h sprzątania

Bilans z dzisiaj:
płatki
prażynki
5pierogów
troszkę sera,farszu
2kromki
2plasterki
ogórek
activia
jabłko
846kcal 

aktywność:
10min pilates abs workout
100brzuszków
30przysiadów
50nożyc poziomych
50nożyc pionowych
1h tańczenia
ok. 2 min rozciągania po ćwiczeniach
1h sprzątania

Tak jak pisałam,wzięłam się za gotowanie.Nienawidzę tego,ale muszę,żeby się chociaż oswoić,bo co zrobię na praktykach,w tym wypasionym hotelu?
Wczoraj ugotowałam: na obiad: kaszę jęczmienną z warzywami na patelni(pomidor,papryka,por,ogórek,czosnek z bazylią i curry) i zrobiłam słodką chwilę(też wliczę do gotowania,żeby się tak lepiej psychicznie poczuć)
dzisiaj: lepiłam pierogi ruskie,z serem i jabłkami(robienie cista,lepienie,gotowanie)

Padam po dzisiejszym dniu. Nie mam siły. Spałam do 11.20. I zaraz musiałam szybko w pośpiechu wstawać,bo dowiedziałam się,że kuzynka z dziećmi do nas przyjechała i zaraz przyjdą. Wstałam zjadłam śniadanie i zaczęłam robić pierogi. Potem do nas przyszli,to musiałam iść dzieci pilnować,a chciałam robić te pierogi,ale siedziałam z dziećmi. (Swoją drogą moja 7letnia kuzynka ma nadwagę i lekarz kazał jej się odchudzać,ale ona mówi,że nie chce się odchudzać. W sumie to poczułam lekką zazdrość. Wiem,że to dziecko,ale też chciałabym tak nie przejmować się swoją wagą i wyglądem,ale nie potrafię.TAK BARDZO SIEBIE NIENAWIDZĘ,TEJ GRUBEJ ŚWINI,KTÓREJ NIC NIE WYCHODZI.).
Potem znowu zaczęłam robić pierogi i potem przyszedł najgorszy moment,musiałam je zjeść. Zjadłam tylko 5,to było czepianie się,że zjadłam o ok. 10 mniej pieróg niż moja 7letnia kuzynka,ale stanęło na 5.
Potem i tak bolał mnie brzuch po tych pierogach,wcześniej pisałam,że od września strasznie boli mnie brzuch i to trwa nadal,ale po zjedzeniu ich wzięłam się za sprzątanie w kuchni,zamiatanie,mycie podłogi,godzinne zmywanie,więc myślę,że trochę spaliłam.
Pewnie pomyślicie,czemu zjadłam kolację skoro bolał mnie brzuch,a zjadłam ją,bo przestał boleć mnie brzuch,a ja miałam zjedzonych tylko ok.400 kcal,bałam się napadu,dlatego zjadłam. Napadu nie będzie.
ale potem ćwiczyłam.
Do szkoły nie zrobiłam nic,kompletnie,ale przynajmniej pomogłam mamie. W tygodniu będę się uczyć.
Jutro jestem dyżurną,czyli robię zakupy,niby nic wielkiego,ale mam dyskalkulię,a to nie tylko problemy  z liczeniem,ale też uczucie zagubienia,non stop. A ten sklep jest ogromny. Na pewno się zgubię,z warzeniem też będzie problem,błagam,obym spóźniła się tylko z 15 minut na lekcję. Tak się tego boję.
I muszę sprzątać po zajęciach,ale to ok. bo będzie ruch,tym bardziej,że chyba jutro będę musiała zjeść,bo robimy pierogi i sałatkę owocową. Więc sałatkę zjem,ale mało,tak jak wszystkiego. Sałatka będzie bez chyba tylko z danio,bo nie ma żadnego innego produktu,który pasowałby,żeby to połączyć. Muszę zjeść tą sałatkę,bo to lekko strawne,mogę wpaść,jeśli będę się aż tak wymigiwać,ale jeszcze zobaczę.
 Dzisiaj,po kolacji zaczęły nachodzić mnie myśli takie,jak w drugiej gimnazjum,gdzie potrafiłam zjeść na dzień tylko jabłko,bądź 200kcal i ćwiczyć do upadłego. Przez chwilę czułam tą siłę,którą czułam w tedy,czułam,że mam kontrolę. To chyba dobrze,idę w dobrym kierunku. Rozbudziłam to w sobie,więc teraz dążyć do tego,żeby to było trwałe uczucie,tak jak w drugiej gimnazjum.
Dzisiaj słuchałam ONA-Szpetot,piosenki która motywowała mnie w 2 gimnazjum,w moim najlepszym okresie,naprawdę powoli znowu to czuję.
 DZISIAJ KUZYNKA POWIEDZIAŁA MI: ''ALEŚ TY SCHUDŁA,TAKA CHUDA JESTEŚ.''
Tak strasznie się ucieszyłam. Jeszcze mi daleko do tego,jak chciałabym wyglądać,ale chyba jednak są jakieś postępy,skoro tak powiedziała.
Trzymajcie się i jeszcze raz dziękuję za wsparcie,to mi tyle daje,naprawdę.




sobota, 9 listopada 2013

12.



Bilans(5.11.13):
płatki
3kromki
masło
2ziemniaki
mięso
2kromki
ketchup
jabłko
avokado
banan
płatki
988kcal
 aktywność:
4km marszu
100brzuszków
30przysiadów
2h tańczenia
pilates na pośladki

Bilans(6.11.13):
3kromki
dżem
4kromki
masło
ryż
jabłko
banan
płatki
1kromka
miód
938kcal 

aktywność:
pilates rozciągający
100brzuszków
30przysiadów
1h tańczenia
4km marszu
5h praktyk(czyli ruch)

Bilans:(7.11.13):
activia
3kromki
dżem
4kromki
masło
ryż
warzywa
2kromki
3plasterki
ketchup
980kcal

aktywność:
Mel B-15 trening cardio
100brzuszków
40przysiadów
2h tańczenia
4km marszu


Bilans(8.11.13):
3kromki
dżem
4kromki
masło
ryż
banan
2 garści płatków
fantazja
 971kcal

aktywność:
Mel B trening abs
100brzuszków
40przysiadów
kilka minut pilatesu
4km marszu
1h tańczenia

Bilans(9.11.13,dzisiejszy)
2,5kromki
dżem
wafel
jabłko
płatki
ryż
kolet
ogórek
cebula
jabłko
fantazja
825kcal

aktywność:
100brzuszków
30przysiadów
2h tańczenia
800m spcaeru
5minute Tone Body Legs Workout(na nogi)
10min Pilates abs workout

Waga z dzisiaj: 55kg


 Ten tydzień był bardzo zabiegany i męczący,ale w sumie dobry. Gdyby nie to,że w piątek dostałam 2 z testu z polskiego,to byłby perfekcyjny,ale pod każdym innym względem był perfekcyjny,albo chociaż bardzo dobry. Na szczęście,powiedziała,że nie wpisze tych ocen,bo tylko ja miałam 2,reszta to były same 1,a mam dużą klasę.
 Pod względem diety,dobrze mi szło,ani razu nie zawaliłam. I dużo się ruszam,kiedyś nienawidziłam ćwiczyć,a teraz mogę nawet powiedzieć,że z niecierpliwością czekam każdego dnia,na ten czas przeznaczony na ćwiczenia. Po sobie widzę,że już sa efekty tego ćwiczenia,nogi mi zeszczuplały,brzuch-już widać taką ładną linię po lewej stronie,ale powoli. I co najlepsze coraz bardziej uwidaczniają się kości obojczykowe.
 martwi mnie tylko to,że widzę,że jestem szczuplejsza,na zdjęciach-w lustrze,a waga pokazuje 55kg,gdzie kiedyś było 54kg. ale czytałam też,że kiedy ćwiczy się regularnie,to szczupleje się,ciało staje się ładniejsze,ale kg idą w górę,bo rozwijają się mięśnie i więcej się waży,więc sokoro tak... to może przestać wykonywać te ćwiczenia? I wyczic tylko brzuszki i przysiady? sama nie wiem,doradźcie mi.
 To jest mój ostatni tydzień w domu,za tydzień w niedzielę wieczorem,będę już wyjeżdżać do Wrocławia na miesięczne praktyki,do najlepszego hotelu na kuchnię,boję się strasznie. Niby będę wracać do domu w piątek wieczorem do niedzieli wieczorem,ale i tak będę daleko od domu,sama. Boje się strasznie,nienawidzę gotować.Jutro muszę przejrzeć,swoje rzeczy i zobaczyć i zobaczyć co muszę jeszcze dokupić na wyjazd.
 Co najlepsze,już tak bardzo nie ciągnie mnie do słodyczy,tylko trochę,ale w porównaniu do tego co było na początku i tak jest o niebo lepiej.
  Jutro moja mama cały dzień pracuje,niby mam iść do dziadków na obiad,ale NIE. Coś wymyśle i nie pójdę.  Sama spróbuję coś ugotować. Musze się do tego zmusić,w końcu za tydzień jadę na praktyki,chociaż trochę muszę posiedzieć w kuchni.
MUSZĘ COŚ JUTRO UGOTOWAĆ. Koniec kropka. I to nieważne,że tego nienawidzę. Muszę.
Mogłybyście podać mi jakieś NISKOKALORYCZNE przepisy? Proszę.
 Moja nauczycielka wczoraj powiedziała do mnie jedno zdanie,tylko jedno,odnośnie praktyk,kiedy powiedziałam jej,żeby mnie przeniosła,bo nie dam sobie rady.
''Przestań robić z siebie mamałygę i się nad sobą użalać.''  Podziałało,niczym terapia szokowa. Przestałam zarudzieć,że boli podczas ćwiczeń,ćwiczę naprawdę dużo,przestałam marudzić,że mam ochotę na czekoladę,sałatkę...,pilnuje bilansów,przestałam marudzić,że nie mam czasu na naukę,zaczęłam uczyć się do 1.00 w nocy. Koniec z użalaniem się nad sobą,czas brać się do roboty.
 Trzymajcie się.





poniedziałek, 4 listopada 2013

11.






Bilans:

3,5kromki
dżem
miód
2kromki
masło
gryz kromki z masłem
jabłko
surówka
ziemniaki
mięso
2kromki
avokado
jabłko
882 kcal

aktywność:
100brzuszków
20przysziadów
Pilates na uda
1h tańczenia
4 km do i od szkoły


Pod względem diety dzień,był dobry.
Martwi mnie tylko,że po dzisiejszych ćwiczeniach,kiedy zginałam prawą rękę go góry,ona strasznie mi drżała,nie kontrolowałam tego,jakoś godzinę po ćwiczeniach uspokoiła i mi się,ale trochę się wystraszyłam.
Nie wiem,czemu tak,przez ćwiczenia? Chyba nie..
Co do szkoły,to nie jestem w stu procentach zadowolona,niby było ok,ale chyba jednak nie. Na kartkówce z historii,zapomniałam jednego nazwiska i pomyliłam dwie daty,poza tym mam wszystko,opisane maksymalnie. 4 będę mieć na pewno,modlę się o 5.
 Z działalności dostałam 5 za kartkówkę,tylko,że ma też sprawdzić kartkówki,których miała nie sprawdzać,a z tamtej będzie maksymalnie 2..ale najpierw mówi,że nie sprawdza i nie wpisze,a potem,że tak,bo moja klasa się nie uczy. Denerwuje mnie to strasznie.
Na innych przedmiotach wszystko dzisiaj rozumiałam.
 Tylko sytuacja towarzyska,znowu jest straszna,siedzę sama,sama jak palec,ale nawet nie o to chodzi,znowu się ze mnie nabijają. Może dwa czy trzy osoby nie,ale nic nie powiedzą reszcie,tylko,że się ze mnie nienabijaną,dobre i to.
Tylko to tak boli,kiedy się ze po prostu nabijają. Nie potrafię się na to uodpornić.
 Jestem tak przybita,tą historią i najbardziej tą sytuacją towarzyską,że mam ochotę tylko ryczeć,jest 20.50,a lekcji nawet nie ruszyłam. Jutro mam tylko pracownię,czyli 5 godzin gotowania i kartkówka. Ogromna ''kartkówka'',z ogromnej partii materiału,bardziej to przypomina sprawdzian.
Nic nie zjem,mam wymówkę,boli mnie brzuch,niestety,jest prawdziwa i naprawdę mnie boli.
Zawsze dzielimy się na grupy,do gotowania,a ze mną jak zwykle nikt nie będzie chciał być,będę się musiała prosić każdego po kolei,to jest takie upokarzające,ale co mam robić?
Chce mi się ryczeć,nad tą sytuacją,nad tym wszystkim.
Właśnie stała tutaj mama,z kisielem na talerzu i próbowała mi go wcisnąć,ale powiedziałam nie i koniec. Nie bo boli mnie brzuch,chociaż teraz mnie boli,ale kto mi to udowodni?
Nie muszę dopisywać kisielu do bilansu.
Boję się jutra,boję się tej ogromnej kartkówki,a najbardziej tego,że znowu będzie tak jak zwykle z nimi.
Może to ze mną jest coś nie tak?
 Co do uczenia,to nie potrafię wstać o 4 rano i się uczyć,po porostu nie potrafię,z ledwością wstaje o 6 rano. Gdzie jest moja siła sprzed 3 lat,z drugiej gimnazjum,gdzie ona jest?
Utopiona w tłuszczu,dopiero musi wypłynąć.

Boję się tego jutra.
Trzymajcie się.


niedziela, 3 listopada 2013

10.


Bilans:
ziemniaki
mięso
surówka
jabłko
banan
4ciastka
jabłko
serek
2kromki
szczypiorek
pomidor
2cistka
882 kcal

aktywność:
100brzuszków
30przysziadów
10 min Pilates abs workout
2h tańczenia

Dzisiejszy dzień niby dobrze mi poszedł pod względem diety,ale mam wrażenie,że zawaliłam tymi ciastkami.
Mam wyrzuty sumienia,co do nich.
Dzisiaj ćwiczyłam Pilates,czyli to co lubię najbardziej. ♥ Nienawidzę ćwiczyć,ale Pilates uwielbiam. Zawsze po pilatesie,czuję się taka odprężona. Z tym ''nienawidzę ćwiczyć'',teraz czuję,że z dnia na dzień coraz bardziej się wdrażam w te ćwiczenia i już nie są dla mnie taką katorgą,a nawet powoli stają się przyjemnością,ale może mam takie wrażenie,tylko dlatego,że ćwiczyłam dzisiaj pilates,który lubię? Tak czy siak,to dobry znak.
 Piję teraz wieczorną kawę z błonnikiem,odrobiną mleka i jedną pastylką słodzika,tak na dobry koniec dnia.
Na jutro do szkoły,nauczyłam się na historię,a przynajmniej mam taką nadzieję,przy reszcie liczę na szczęście. Być może pouczę się,jeszcze potem,a może wstanę rano,żeby się uczyć?
 W 2gimnajum,czyli moim najlepszym okresie,potrafiłam wstawać codziennie o 4 i się uczyć. Wystarczały mi zaldewie,4 albo 3 godziny snu,ciekawe czy uda mi się do tego wrócić?
 Marzę o przeżyciu,tego tygodnia,z dobrym bilansem na jego koniec,pod każdym aspektem.
Po domu chodzę ubrana w swetrach,w wysokim kucyku bądź kitce,mam na sobie biżuterię-naszyjniki,bransoletki,lubię przygotowywać sobie stroje,ale to w domu. W szkole chodzę ubrana w bluzy,jeansy,t-shirt i zawsze tylko i wyłącznie,w grzywce i warkoczu,przerzuconym przez ramię. Dzisiaj mama,powiedziała mi,że w tym szkolnym wydaniu,wyglądam brzydziej-brzydko po prostu,w tym domowym jest mi ładnie. I zapytała,czemu nie chodzę tak do szkoły,jak chodzę po domu? Sama nie wiem,w sumie boję się,boję się tak ubrać do szkoły. W tych bluzach,warkoczu,czuję się bezpieczniej,zawsze tak chodzę ubrana. Kiedy ubrałbym się inaczej,może w tedy jeszcze bardziej nabijaliby się ze mnie? Tego się boję,że będą się jeszcze gorzej nabijać,dlatego wolę nie ryzykować.
Oby jutrzejszy dzień był dla mnie dobry,błagam.
To już 10 notka na blogu,wiem,że to malutko,ale jak na mnie,dobre i 10 notek,to teraz dotrwać tu do 20 notki,a potem 30,40...I tak dalej,trwać w diecie. 
Trzymajcie się chudo.




sobota, 2 listopada 2013

9.






Bilans z wczoraj:

3kromki
2,5plasterka
kurczak z pieczarkami w sosie:
ryż
pół kotleta mielonego
4ciastka
1kromka
sałatka
1jabłko
banan
933 kcal

aktywność:
100brzuszków
2h tańczenia
800m spaceru

Bilans z dzisiaj:
płatki
mleko
kurczak z pieczarkami w sosie:
ryż
2kromki
plasterek
3ciastka
1kromka
1jabłko
banan
648kcal 

aktywność:
100 brzuszków
20przysiadów
10minutowy trening brzucha z Mel B
2h tańczenia
800m spaceru
2h sprzątania


Miałam się nie ważyć,ale dzisiaj byłam u dziadków,a oni mają super wagę. I waga pokazała 54kg z okresem i ciuchami,więc jest dobrze. Zawsze podczas okresu ważyłam więcej niż w rzeczywistości,nawet jeśli teraz nagle się to zmieniało,to waga 54kg i tak jest dobra,ale oczywiście nie,aż tak dobra,żeby zaprzestać odchudzania. Zresztą nie tak bardzo chodzi mi o wagę,podczas odchudzania,tylko o to poczucie kontroli i perfekcji.
 Dzisiaj cały dzień nie czułam głodu,zjadłam śniadanie,obiad i dopiero ok. 19.00 poczułam głód,czyli jest już lepiej,bo nie czuję głodu cały czas i nie muszę z nim walczyć,przychodzi dopiero po jakimś czasie,a to chyba jakaś poprawa,prawda?
 Dzisiaj zrobiłam 10 minutowy trening brzucha z Mel B,zawsze byłam przeciwna,takim treningom,po prostu denerwowały mnie te wszystkie instruktorki,z Chodakowską na czele,denerwuje mnie i w ogóle mnie nie motywuje do ćwiczeń.
 Odrobiłam dzisiaj lekcje,oprócz chemii,którą mam na rozszerzeniu,kompletnie nie daje sobie z nią rady,a na korepetycje nie mam pieniędzy.
 Ten zbliżający się tydzień,mnie przeraża. Cały tydzień mam zawalony sprawdzianami i kartkówkami,a w czym dwa sprawdziany są naprawdę ogromne. Jutro zaczynam się uczyć. I sama nie wiem jak to będzie z pisaniem na blogu,ale napiszę,kiedy tylko będę miała czas.


piątek, 1 listopada 2013

8. Moja historia.


Chyba nadszedł czas,żebym opisała tutaj swoją historię,chyba wreszcie czuję się gotowa,do opisania tego.
Więc,pierwsze epizody odchudzania,pojawiły się już u mnie w wieku 8-9 lat. W tedy schudłam 6 kilo i byłam taka szczęśliwa,już w tedy myślałam,żeby zjeść jak najmniej,nikt tego nie zauważył,a ja po jakimś czasie przestałam. Potem w 2009 roku,ponownie miałam dłuższy okres odchudzania. Po jakimś czasie,przestałam.
Rok 2010 i początek 2011,były to prawie same głodówki,ale nie od razu,pojawiły się stopniowo. Myślę,że w tedy byłam tak blisko anoreksji,jak już nigdy potem,ale w tedy pojawiała się mama,która zaczęła się o mnie martwić i wpychać jedzenie.Przed wkroczeniem mamy,już w tej fazie końcowej ''bliskości anoreksji'' potrafiłam robić dwudniowe głodówki,wyrzucałam prawie całe jedzenie,jadłam po 200-300 kcal i ćwiczyłam,ćwiczyłam bardzo dużo. A czułam się taka silna! Czułam taką wspaniała siłę,chociaż nic nie jadłam,w szkole też się bardzo dobrze uczyła. Jednak mama zaczęła wpychać we mnie jedzenie,sadzanie przy stole,pilnowanie..
 I tu zaczęłam się bulimia. Koniec września,chyba wtedy zaczęłam regularnie prowokować wymioty. Na początku była ta euforia,to poczucie lekkości po zwrócenia jedzenia,na początku też chudłam. Wszyscy z mamą na czele wpychali mi jedzenie,jadłam to,a potem wymiotowałam,więc mogłam dalej chudnąć,byłam taka szczęśliwa. I taka naiwna. Wszędzie piszą,że bulimicy tyją,a ja przez cały czas trwania bulimii chudnę,najgorszej stoję w miejscu z wagą,więc nie wiem,na mnie to nie działa. Co za szczęście.
 Jednak jak to ze mną bywa,chyba po ponad pół roku bulimii,mama zaczęła coś podejrzewać i wpadłam. Do dzisiaj pamiętam tą pogadankę,ale w tedy obiecała,że nie będzie już wpychać we mnie jedzenia,byle żebym nie wymiotowała.
 I w tedy na jakiś czas przestałam,zaczęłam jeść normalnie,ale potem zaczęła się 3 klasa gimnazjum.  I to jest okres w którym bulimia była najgwałtowniejsza i najdłuższa,kiedy teraz na to patrzę,to było spowodowane,stresem przed egzaminami,końcem gimnazjum. Było tak źle,że po pewnym czasie sama zaczęłam,ryczeć z bezsilności i w maju pierwszy raz się samo-okaleczyłam. Na początku tylko cyrklem,potem nożem,a potem,nareszcie!,udało mi się zdobyć żyletki. W tedy się zaczęło. Bulimia,samookaleczenie i napędzający to wszystko stres. Trwało to do końca,roku szkolnego. Potem przyszły wakacje i tu totalnie sobie odpuściłam. Przytyłam do 60kg.
 Po wakacjach poszłam do LO i tutaj zamiast się za siebie wziąć,to przytyłam do 62kg,bo wszyscy w szkole jedli wafelki,czekoladki,taka była moda,to czemu ja też nie? W tedy nie rzygałam w ogóle,zero.
 Jednak potem,ze względu,na to,że nie mogłam poradzić sobie z matmą,przeniosłam się do technikum.
Mam dyskalkulię,jest to choroba,która uniemożliwia mi zrozumienie matmy,dedukcję,gubię się nawet w najmniejszej wsi. Jednak teraz kiedy na to patrzę,to to,że przeniosłam się do technikum,było chyba moją najlepszą decyzją w życiu. Nie mam pieniędzy na studia,mieszkam tylko z mamą i tak jest ciężko,a tak po technikom będę mieć zawód i jakoś jej pomogę. Tylko mój największy błąd polega,na tym,że wybrałam technikum żywieniowe. Całe moje życie,kręci się wokół jedzenia. Naprawdę,byłam bardzo zadowolona,nie wzięłam tylko pod uwagę,że kocham(kochałam?) jedzenie,fakt,ale bardziej go nienawidzę. Myslałam,że będziemy tam uczyć się o dietach,ale tam praktycznie cały czas uczymy się czegoś innego. Na szczęście od tego roku,wszedł mi przedmiot,który ma być ponoć bardzo związany z dietetyką,na razie tego nie widać,ale ma być. Oby. Jest tylko wielki minus technikum,mamy pracownie,a tam gotujemy i potem to jemy. Na szczęście,teraz mam problemy z brzuchem i przynajmniej do grudnia,mogę spokojnie nie jeść,bo boli mnie brzuch,proste. Tylko od czasu do czasu,kiedy gotują coś lekkiego.
 A najśmieszniejsze jest to,że nienawidzę gotować.
W podstawówce,gimnazjum,liceum nigdy nie byłam zbyt popularna,jednak zawsze się z kimś dogadywałam i miałam znajomych. W technikum zaczęło się piekło. Dołączyłam do mojej obecnej klasy w grudniu i po prostu nie potrafiłam się z nimi dogadać,odtrącali mnie,wyzywali,naśmiewali się ze mnie,pierwsza klasa to był horror. Szkoła była horrorem,bo oni mi go zgotowali. Jednak w drugiej klasie,wreszcie coś się ruszyło i myślałam,że złapałam kontakt z trzeba osobami.(puściłam w niepamięć to co się działo w 1klasie,skoro miałam szansę,żeby wreszcie móc się z kimś trzymać.). Opowiedziałam im o sobie,ale prosiłam,żeby nikomu nie powtarzali. Myślałam,że już się kolegujmy,otworzyłam się przed nimi,a oni dzień potem mnie olali i znowu jestem dzikuską,z której się wszyscy naśmiewają. Tylko to tak boli,teraz chyba jeszcze bardziej niż w pierwszej klasie,bo przez moment z kimś się trzymałam.
 A teraz od 18 listopada do 13 grudnia,jadę na praktyki. Boję się nie tylko pod względem jedzenia,bo może być nawet łatwiej,ale właśnie tego,że nie będę mogła uciec do domu,tylko będę musiała być z nimi. Przeraża mnie to.
 Ostatnio zaczęłam mieć też napady obżarstwa,tylko dwa razy,ale strasznie się tego przestraszyłam. I dlatego,wróciłam do diety,do bloga. Kiedyś też miałam już jednego bloga,ale pisałam tam tylko o sukcesach,bo wstydziłam się pisać o porażkach i w rezultacie odeszłam po paru notkach. Teraz wiem,że muszę pisać wszystko,czy jest dobrze,czy jest źle,bo inaczej kłamstwa się nawarstwią. Tylko prawda.
 Właśnie ten okres w którym schudłam 10kg i ważyłam 51 kg. Moja najniższa waga,był tym okresem,wktórym byłam perfekcyjna,w moim mniemaniu. Bo dla mnie perfekcja,to kontrola.
 Dla mnie perfekcja,to trzymanie diety,ćwiczenie,dobre oceny,dużo nauki,pomoc mamie,chwalenie przez innych,dużo nauki i niska waga. To jest moja perfekcja i znowu chciałabym ją osiągnąć,bo w tedy czuję się tak bezpiecznie.Uwielbiam perfekcję,pragnę być perfekcyjna,bo w tedy wszystko jest lepsze.
I właśnie o to mi głownie chodzi,nawet nie o schudnięcie,tylko o tą perfekcję.
 Teraz wiecie już wszystko,więc chyba łatwiej Wam będzie zrozumieć,kiedy pisać o niektórych sytuacjach i czuję się tak lepiej kiedy to napisałam. 
 Opisując to,dopiero jakby to sobie uświadamiałam,ile to już trwa,wcześniej jakoś to do mnie nie docierało.
Naprawdę potrzebuję Waszego wsparcia.
Mam nadzieję,że ktoś dotrwa i to przeczyta.

*Na razie tylko śniadanie
3kromki
2,5plasterka
Mama ma dzisiaj wolne,więc raczej będzie ciężko.

czwartek, 31 października 2013

7.


Bilans z 30.10.2013
3kromki
serek
ketchup
krupnik
kisiel
2kromki
masło
3kromki
ketchup
1jabłko
984 kcal

aktywność:
4 km szybkiego marszu
2h tańczenia

Bilans z dzisiaj:
2kromki
serek
ketchup
2kromki
masło
1kromka
plasterek
jajko
2kromki
3kromki
ketchup
parę kukurydzianych chrupek(chyba dwa albo 3,ale raczej dwa)
2jabłka
1banan
955 kcal

aktywność:
100brzuszków
2h tańczenia
4km szybkiego marszu
+ godzina chodzenia po mieście

Bałam się wczorajszego dnia,bo miałam w szkole praktyki i musiałam na nich zjeść,ten krupnik i kisiel. Na szczęście moja mama,wczoraj później wróciła,więc mogłam wylać do toalety zupę,którą powinnam zjeść na obiad. Wiem,że nie powinnam tego robić,ale z moją mamą się inaczej nie da. I tak już zrobiłam postęp z dietą,bo kiedyś zjadłam w szkole dwie kanapki,a teraz wystczy mi jedna. I albo ją komuś oddam,albo wywalę,a nieraz przyniosę do domu,ale rzadko,tak żeby nie wzbudzać podejrzeń.
Dzisiaj dostałam okres,więc nici z ważenia,zawsze kiedy dostanę okres to ważę więcej niż w rzeczywistości.
Po szkole chodziłam po mieście i kupiłam sobie,''Kleik ryżowy'',jest lekki więc idealny na mój bolący brzuch,a do tego małokaloryczny. Tylko 44kcal w jednej porcji. Kupiłam też Inkę Błonnik (poprawia przemianę materii,ma extra dawkę inuliny-błonnik z cykorii,wspomaga dobre trawienie,a do tego wspomaga wewnętrzną odporność). Była nawet niedroga.
W szkole też było dobrze,nie dostałam żadnej niechcianej oceny.  Dostałam jak na mnie bardzo dobrą ocenę z matmy. Ten tydzień pod względem nauki był ok.
Tylko w szkole,myślałam,że kontakty towarzyskie mi się układają,ale teraz znowu wróciłam,na swoją dawną śmieciową pozycję.Szkoda mi,bo myślałam,że już naprawdę mnie zaakceptowali czy coś,ale widać nie.W sumie nie chcę,już chyba więcej próbować to nie ma sensnu.
Za dwa tygodnie wyjeżdżam na miesiąc na praktyki do Wrocławia z moją klasą. Przeraża mnie to,bo gdzie będę uciekać,jak nie do domu?Zresztą są też inne kwestie,boję się tego.
 Najważniejsze,że teraz przede mną 3 dni weekendu.Bardzo tego potrzebuję,ale mam tyle nauki na następny tydzień,że mnie to przeraża. Nie wiem jak ja z tym dam radę.
Na razie zaczęłam czytać książkę,żeby się wyluzować,chyba mogę,chociaż trochę?
Wiem,że to co piszę,może wydawać się chaotyczne,ale chyba już niedługo opiszę tutaj swoją historię,czuję,że już chyba się na to zebrałam.
Naprawdę dziękuję za wsparcie,bardzo go potrzebuję,proszę nie zostawiajcie mnie.

Trzymajcie się chudo.



wtorek, 29 października 2013

6.


Jedno wielkie,ja pierdole.
Cały dzień,był idealny. W szkole nikt się mnie nie czepił,rozmawiałam,śmiałam się z 3 osobami z klasy,myślałam,że wreszcie ktoś mnie polubił,więc opowiadałam im o sobie. I przyszłam do domu,tak cholernie szczęśliwa,bo zjadłam tylko jedną kanapkę w szkole,zamiast dwóch,bo drugą oddałam koleżance,a to też powód do szczęścia. Dostałam 5 z odpowiedzi z przedmiotu zawodowego. To też duże osiągnięcie,bo to wcale nie jest proste.
I opowiedziałam mamie,o tym jak opowiadałam o sobie(ale to też się tyczy mojej mamy) tym osobą z mojej klasy i że nareszcie czułam,jakby mnie lubili,ale okazało się,że mówiąc to im,moja mama może mieć teraz problemy w pracy,jeśli oni to powtórzą swoim rodzicom.  (prosiłam ich o dyskrecje,ale wiadomo jak to jest).
 I dopóki moja mama nie uświadomiła mi,że może mieć przez mój długi,pojebany jęzor nieprzyjemności w pracy,był ok. ale ja jak to ja,kiedy się zdenerwuję to jem,a podczas tej rozmowy jadłam akurat kolację(2kromki z plasterkiem i pomidorem). I normalnie na tym by się skończyło,ale kiedy zaczęła mi uświadamiać moją cholerną głupotę,jaką tępą idiotką jestem i co narobiłam,zjadłam jeszcze jabłko i malutkiego banana,które zawaliły mi bilans. I to jest moja ogromna wada,kiedy coś jest źle,a ja jestem w kuchni wpierdalam,niby dobrze,że tylko owoce,ale nie ma tłumaczenia. Zawaliłam.
 Jestem tak roztrzęsiona tą sprawą,że nie jestem wstanie się uczyć,nic nie jestem w stanie oprócz nienawiści do siebie i tego cholernego poczucia winy. Bo najgorsze jest to,że to komuś zawaliłam,a nie sobie. Nienawidzę się,cholerna idiotka ze mnie. Rzygam sobą,mam ochotę walić głową w ścianę. To cholerne jabłko i banan zawaliło mi cały dzień. Brak słów.

bilans:
4kromki
serek
ketchup
2kromki
masło
zupa
jabłko
1kromka
plastrek
2,5kromki
2plasterki
pomidor
jabłko
mały banan
1069kcal

aktywność:
100brzuszków
2h tańczenia
4 km szybkiego marszu do i ze szkoły.

Gdybym nie wliczała owoców i warzyw,bilans byłby ok,ale nie będę sobie teraz ułatwiać życia,NIE. Zawaliłam,przez własną głupotę. Jestem na siebie,tak wściekła,że nie potrafię się wysłowić.
Mam nadzieję,że Wam poszło lepiej,niż mi.

Jutro w szkole będę musiała zjeść,krupnik. Zjem mało,ale muszę zjeść chociaż trochę.-;- Za to w domu już nie zjem obiadu.


*a  tak w ogóle to na poważnie myślę,o niewliczaniu w bilanse owoców i warzyw,a szczególnie warzyw. Dużo osób tak robi. Co o tym myślicie? Warto? Czy lepiej nie?


poniedziałek, 28 października 2013

5.


Witajcie,jeśli ktoś to jeszcze czyta. Wiem,że po tak długiej nieobecności i tak pewnie już nikt nie będzie mnie wpierał,trudno. Muszę sobie na to zapracować swoją wytrwałością.
Nie pisałam przez dwa tygodnie i przez dwa tygodnie zawalałam,dopiero kilka dni temu zaczęłam się powoli ogarniać. I dzisiejszy bilans w porównaniu,do wcześniejszych jest naprawdę ok. Bilansów z poprzednich dni nie podaję,bo to nawet nie ma sensu. Mogę tylko powiedzieć,że nawet jeśli zawalałam,to zawsze miałam jakąś aktywność fizyczną. Choć zawalałam to nie rzygałam,wiem,że prędzej czy później i tak ulegnę,ale na razie się trzymam. Z dnia na dzień jest coraz gorzej,coraz bardziej ciągnie mnie do wrócenia,do bulimii,do mojej oazy spokoju,ale NIE. Nie dam się temu,to jest tylko złudne szczęście. Prawdziwe szczęście daje tylko dieta,daje ona namiastkę perfekcji. Uwielbiam perfekcję.
 Przytyłam 1kg,po tych dwóch tygodniach zawalania,to naprawdę,dobrze,że tylko tyle. Nie mogę się nadziwić jakim cudem.
 Od teraz,już tylko chudnięcie. Amen.
 W szkole też zawalałam,choć nie tak bardzo jak z dietą. Z tym,też już się powoli ogarniam. Dzisiaj wpadła mi tylko jedna niechciana ocena,ale nie jest taka tragiczna.
 Dzisiejszy bilans:
4kromki
dżem
serek
ketchup
4kromki
masło
zupa
2kromki
3plastrki
2 kawałki babki
pomidor
jabłko
805,5 kcal

aktywność:
100 brzuszków
20przyssiadów
4 km spaceru do i ze szkoły
2h tańczenia

 

Dużo tego i ta babka,ale to nie były duże ilości,duże porcje,przynajmniej w porównaniu do tego co było,przy zawalaniu. I wiem,że tą babkę mogłam sobie odpuścić,ale to też naprawdę mało słodkiego,w porównaniu do tego co było. To nie zmienia faktu,że żałuje,że ją zjadłam.

Naprawdę,się ogarniam z dietą,nie ma zawalania. Chcę schudnąć,a samo to się nie zrobi,na pewno nie poprzez zawalanie.
Trzymajcie się chudo.

poniedziałek, 21 października 2013

4.

 Dzisiaj,nie ma żadnego zdjęcia,bo po prostu zjebałam.
Witajcie,
 wiem,że długo nie pisałam,ale przez ta szkołę nie mam czasu na nic. Jest taki ogrom nauki,a w dodatku nadal mam problemy,które zabierają mnóstwo mojego czasu.
Przechodząc do rzeczy, Cały tydzień miałam,bardzo ładne bilanse. Nie przekraczałam 950 kcal,ćwiczyłam.
Wczoraj i dzisiaj zawaliłam totalnie. Wczoraj chociaż rzygałam,a dzisiaj zżarłam ponad 1500 kcal. Jest mi wstyd za siebie. Dzisiaj chyba jeszcze bardziej,bo nie wyrzygałam tego,ale nie jestem sama w domu,więc nie mam jak. Ty jebana gruba,świnio! Ogarnij się,kurwa! I z dietą i z nauką! Tak nie może być dłużej,tyle Ci szło?! I co,i co, i po co,żeby teraz to zjebać kurwa?! NIE! Kurwa,nienawidzę się.
Naprawdę się nienawidzę.
To co wpierdoliłam,czasu już nie cofnę,mogę,jedynie,poprawić się w przyszłości.
MUSZĘ SIĘ POPRAWIĆ. MUSZĘ.
Ty świnio! Musisz zapierdalać z dietą i z nauką i wbrew pozorom w kuchni z gotowaniem. Bo interesują cię tylko dieta,coraz niższe cyfry na wadze,coraz wyższe,lepsze oceny w szkole i coraz lepsza opinia na praktykach. MUSZĘ TO ZACZĄĆ ROBIĆ MUSZĘ.
Jest mi tak cholernie wstyd,nawet nie przed Wami,chociaż też,ale przed samą sobą,że tak zawaliłam.
Zastanawiałam się,czy jest sen tutaj pisać o tych dwóch zawalonych dniach,ale nie. Muszę tutaj to napisać,nie będę znowu porzucać kolejnego bloga,bo zawaliłam.
Jestem tłustą świnią i to zawaliłam. Bo jestem tłustą,tępą,jebaną świnią. Jestem.
Muszę wziąć się w garść,muszę. Od jutra,od teraz,znowu wracam do tego trybu,który był przed tymi dwoma cholernymi dniami.
Okropna notka,ale cóż. Wydaje mi się,że lepiej jak ją tu napiszę i będę walczyć nadal,niż nie napiszę jej i będę wpierdalać tak cały czas.
Brzydzę się sobą. Ty jebany tłusty,grubasie! Pierdol się tym swoim tłuszczem. Brzydzę się tobą,brzydzę się sobą.

Kiedy będę trzymała dietę,będę chudła,kiedy będę chudła,będę się dużo uczyć,kiedy będę się dużo uczyć będę mieć dobre oceny,kiedy będę mieć dobre oceny,zajmę się dodatkowo gotowaniem,żeby być lepszą w szkole(chociaż tego nienawidzę). Mama będzie ze mnie dumna,ja będę z siebie dumna. Osiągnę moją PERFEKCJĘ.

Więc bierz się do roboty Ty spasiona świnio!
Jest mi niezmiernie wstyd,nienawidzę siebie. Muszę się kurwa poprawić. MUSZĘ. Bo chcę.
I POPRAWIĘ SIĘ.
 Przysięgam to sobie.

Mam nadzieję,że Wam idzie lepiej niż mi.

poniedziałek, 14 października 2013

3.


Bilans z wczoraj:
2kromki
serek
4kromki
masło
serek
jabłko
wafel
jabłko
2kromki
5plasterków
jogurt
728kcal

aktywność:
1km 200m szybkiego marszu
2h tańczenia


Bilans z dziś:
płatki
mleko
2jabłka
1wafel
2kromki
plastrek
masło
warzywa
ryż
3kromki
5plasterków
819kcal

aktywność:
100brzuszków
50przysiadów
3h tańczenia


Mama w dalszym ciągu się nie czepia,więc jest dobrze,oby to trwało jak najdłużej. Tak bałam się tej niedzieli,a poszło łatwo. Nikt nie wpychał we mnie jedzenia,tylko mama powiedziała mi,że ''bardzo schudłam.'' Sama widzę,że trochę schudłam,ale nie aż tyle ile bym chciała. Więc muszę dalej kontynuować dietę. Jutro mam luźny dzień,5 godzin praktyk więc będę w ruchu,nie będę całego dnia siedzenia z dupą na krześle. Na praktykach nic nie zjem,oczywiście,chyba,że swoje kanapki. Obawiam się jutrzeje poprawy z biologii,bo nie bardzo umiem,ale obym jakoś to zaliczyła. Błagam. I oby z dietą było dobrze.
Pszepraszam,że Was nie odwiedzam,ale naprawdę nie mam czasu. Przy najbliższej okazji wszystko wyjaśnię. Teraz musze kończyć bo mama lada chwila może tutaj wpaść.
Dziękuję,że mnie wspieracie,tak bardzo tego potrzebuję!
Trzymajcie się i powodzenia. Jeszcze raz dziękuję za wsparcie.

sobota, 12 października 2013

2.


Bilans:
2kromki
serek
jabłkox2
bazylia
serek wiejski
warzywa na parze
ryż
2kromki
dżem
656kcal

aktywność:
1,5h sprzątania
300m szybkie marszu
1h tańczenia
100 brzuszków

Dzisiaj warzyłam się,na wadze moich dziadków. Ich waga jest lepsza od mojej,waży precyzyjniej,mojej nie można ufać w 100%,ich tak. Muszę sobie kupić własną,porządną wagę,ale to za jakiś czas.
Waga u nich pokazała:54kg,już po śniadaniu,więc wychodzi na to,że -2kg w tydzień. Bo waga startowa,którą podałam,była sprzed tygodnia.
54kg,dobrze,że przekroczyłam te 55kg. Czyli osiągnęłam już cel II. To teraz cel III i 53kg.
Mama na razie się nie czepia,oby to trwało jak najdłużej,oby w ogóle się nie czepiała.
Jutro niedziela,mama cały dzień w domu,będzie trudno,ale muszę dać radę. Nie lubię niedziel,bo w tedy jest najwięcej żarcia. Trudno,muszę dać radę.

piątek, 11 października 2013

1.


Pierwsza notka,nie wiem co napisać.
Blogi tego typu zakładałam już kilkakrotnie,prędzej czy później odchodziłam poddawałam się.
Odchudzałam się od zawsze,od podstawówki.
W drugiej gimnazjum nadszedł przełom,naprawdę wzięłam się za porządną dietę,trwającą ponad pół roku i w tym czasie schudłam 9kg.
W tym czasie pojawiła się bulimia. Od kilku miesięcy znikła,ale wątpię,żeby odeszła na zawsze.I nie mówię,że chcę zrezygnować z niej całkowicie.
Zakładam tego bloga,po to,żeby schudnąć,żeby mieć gdzie opisywać swoje odchudzanie,żeby czytać i komentować wasze blogi. (które swoją drogą czytałam już wcześniej.)
Fascynuje mnie perfekcja. Chcę być perfekcyjna.
Zdaję sobie sprawę,że ta notka jest bardzo chaotyczna,ale być może z czasem opiszę swoją historię dokładniej.
Proszę,żebyście mnie wspierali,bo potrzebuje tego.
Mam problemy z blogiem i nie mogę dodać żadnych zakładek,naprawdę nie wiem co się dzieje.

wzrost:164 cm
było:62
waga aktualna:56
wiek:17 lat

Cel I:55
Cel II:54
Cel III:53
Cel IV:52
Cel V:51
Cel VI:50
Cel VII:49
Cel VIII:48
I być może dalej..


Dzisiejszy bilans:
728 kcal
100 brzuszków
1h tańczenia