środa, 3 grudnia 2014

Podsumowanie listopada+plany na grudzień

Zdałam egzamin z niemieckiego na 21/24 pkt! Chyba mogę być dumna?
Dałam radę z wyzwaniem ''30 dni bez słodyczy''.
-3 kilogramy
-16 centymetrów z całego ciała!

Wyzwanie na grudzień: 30 dni ćwiczeń + codziennie coś z błonnikiem.

Nie mam czasu pisać,bo to już praktycznie ostatnie dni pierwszego półrocza.
Wystawiają oceny,a w poniedziałek już kolejny próbny egzamin zawodowy.
Walczę o jak najlepsze oceny,nie poddam się,a jeśli się nie uda,to i tak będę się starać,żeby mieć czyste sumienie.
Trzymajcie się. :*


niedziela, 23 listopada 2014

Dotychczasowe ''osiągnięcia''.

23 dni bez słodyczy(białego pieczywa,oleju, i innych niezdrowych rzeczy,ale to odstawiłam już dawno)
2,5 kg mniej.
Nie wytrzymałam i się zmierzyłam.
szyja,brzuch(góra),ramię - -1cm
udo- -2cm!
Reszta bez zmian.
Jutro egzamin tak strasznie się boję.
Jeśli tylko dotrwam szczęśliwie ten ostatni tydzień listopada,będę szcześliwa.
ale wątpię w to.
Trzymajcie się.
*aktualnie wszystko się sypie w moim życiu

sobota, 15 listopada 2014

14 pełnych dni bez słodyczy= -2kg
4 dni z kalendarza z Mel B zaliczone.

*dzisiaj leci dzień 15 i 5

poniedziałek, 10 listopada 2014

Nie wiem czy na razie jest sens pisania tutaj na blogu. Jestem na etapie odstawiania słodyczy,więc dieta trochę kuleje.


Uda mi się odstawić słodycze. Wiem to. Od kilku lat nie jest białego pieczywa,więc ze słodyczami też się uda.

czwartek, 6 listopada 2014

1.

                                                     (jak dla mnie idealny brzuch)
Nigdy jeszcze nie pisałam posta o tak wczesnej godzinie,ale piszę póki mam czas. Dzisiejszy dzień był wspaniały. W szkole wszystko super,kilka 5,a do tego odwołany sprawdzian z matmy. Tylko muszę pilnować bilansu i koniecznie poćwiczyć.
 ale wczorajszy dzień...Jak pisałam ''w mojej historii'' mam dyskalkulię,jest to choroba,tak samo jak dysleksja z czytaniem i dysgrafia z pisaniem. Objawia się to brakiem umiejętności matematycznych i wieloma innymi czynnikami. W szkole jestem traktowana na tych samych zasadach,zero ulgi. Tak jak każdy inny.
Więc logiczne,że jestem bardzo słaba z matmy i chemii(jestem na rozszerzeniu,na biol-chemie w technikum) i nauczyciel z matmy wziął mnie do odwiedzi. A ja nie umiałam tego zadania i w tedy się zaczęło..Powiedział mi,że powinnam chodzić do zawodówki,a nie do technikum. Bo co to jest to' ''dys coś tam'',jak na to mówi. Dobitnie zasugerował,że zapłaciłam za opinie,a w rzeczywistości to lenistwo. Jestem perfekcjonistką( z innych przedmiotów mam dobre oceny),więc naprawdę boli mnie moja ułomność matematyczna. Wczoraj cały dzień przepłakałam,ale był i tego plus. Po tej lekcji,już prawie nic nie zjadłam do końca dnia.
Kiedy się martwię i stresuję,to automatycznie nie chce mi się jeść i nie mam apetytu(odwrotnie niż kilka lat temu,gdzie zajadałam stres i też od tego wzięła się bulimia).
Jutro jadę na Uniwersytet Opolski,gdzie będę miała zajęcia raz w miesiącu z biologii i chemii. Tak jak na studiach włącznie z laboratorium. I naprawdę się stresuję. Może z biologii i jestem w miarę dobra,ale z chemii..
Plus jest taki,że nie mam już nic na jutro do nauki.
 Dzisiaj z bilansem dobrze.
Myślę nad codziennym piciem jakiejś herbatki z błonnikiem,albo kawy z błonnikiem.
Muszę jeszcze dzisiaj koniecznie poćwiczyć.

6 dni bez słodyczy.


Na razie zjadłam:
musli
3 kromki
masło
dżem
makaron razowy
warzywa
3 kromki
serek
papryka
jabłko
993 kcal

aktywność:
100 brzuszków
25 przysiadów
ponad 2km szybkiego marszu
1h tańczenia


Proszę wspierajcie mnie,bo sama nie dam rady.



poniedziałek, 3 listopada 2014

Nowy początek.

Nie wiem po raz który to piszę,ale wracam na bloga.
Dieta(a raczej obsesja) cały czas jest obecna w moim życiu.
Teraz muszę zabrać się za dietę na poważnie,znowu,tak jak kiedyś.
Musi się udać,tak jak kiedyś.
Tu już nawet nie chodzi,o to,że jestem spasiona,ale o to,że potrzebuję kontroli.
A nie osiągnę kontroli nad swoim życiem,nie będę panią swojego życia bez diety.
To wiem na pewno.
Muszę wrócić do diety,żeby zacząć regularnie ćwiczyć i poświęcać całe dnie na naukę.
Bo jeśli zacznę poświęcać całe dnie na naukę,to w końcu to przyniesie efekty.
Tak samo z ćwiczeniami i dietą.
Wiem,że od razu nie mogę się spodziewać, super efektów,ale powoli dostanę to czego chcę,a raczej na to zapracuję.

Już w listopadzie mam egzamin z niemieckiego. Zakładam,że odbędzie się on 20,więc
mam 17 dni na maksymalną naukę niemieckiego.

i wydaje mi się,że mogę pochwalić się małym sukcesem. 
Od 3dni nie miałam żadnego słodkiego w ustach.
 Wiem,że to mało,ale na początek,jestem zadowolona i z tego.

Na początek dieta mniej niż 1200 kcal dziennie + co najmniej 30 minut ćwiczeń.

Bez diety i bez Was,jestem nikim. Potrzebuję tego jak tlenu. Nie istnieję bez tego.
Nawet już nie pamiętam kiedy to się zaczęło.


Dzisiaj:1200kcal
100brzuszków
25 przyszidów
5min hula-hop
2km szybkiego marszu


Proszę wesprzyjcie mnie,bez Was nie dam rady.

 



środa, 3 września 2014

Nie mam czasu pisać.
To dopiero trzeci dzień nauki,a już siedzę zakopana w zadaniach i nauce.
Odezwę się wpiątek albo sobotę.
Trzymajcie się. :*
PS. dieta idzie narazie dobrze,zawsze minimum 10 minutowa aktywność choć wiem,że to strasznie mało.

czwartek, 28 sierpnia 2014

Wtorek i środa dietetycznie świetnie.
a dzisiaj?
Dzisiaj szkoda słów.
Nie wiem co się dzieje,jeszcze nigdy nie jadłam tak w kratkę.
Jutro albo pojutrze ważenie i zdjęcia.
Zakupy szkolno-jesiennie zrobione.
Brakuje mi jeszcze tylko paru rzeczy,ale je dokupię,dopiero w połowie września,na początku października,bo na razie się jeszcze nie pojawiły.
I na co Ci było to żreć,skoro teraz umierasz z bólu brzucha?
Ty gruba świnio.
Ten placek upiekłam wczoraj,sama. Lekki zakalec,ale jak na pierwszy raz,nie jest zły. Tu nawet nie chodzi o ten placek,tu chodzi o to jak zareagowała moja mama.
Szkoda,że kiedy K.(nazwijmy ją tak) włożyła pizzę,do mikrofalówki moja mama zachwycała się jaka to ona samodzielna. a kiedy ja zrobiłam placek,od razu poleciały same pretensje. Naprawdę mi przykro. Jestem już od niej chudsza,mam lepsze stopnie,a i tak woli ją. Chyba pora sobie odpuścić,ale nie potrafię.

Dzisiaj zjedzone:
3kromki
serek
pomidor
1bułeczka razowa(malutka)
1kromka
serek
leczo
1/2 kromki
2 duże kawałki placka.
(po co ten placek,dobrze,że Cię teraz boli,gruba świnio)

aktywność:
6h chodzenia po mieście
1h tańczenia

PS. Wszyscy naokoło twierdzą i mówią mi,że schudłam. Nie wiem jakim cudem. Kompletnie tego nie widzę.
Tak bardzo boję się szkoły. Nie chcę jeść. Nie będę jeść. Nie zmuszą mnie. Nie będę jeść na tej pracowni.Przeklęte technikum gastronomiczne i gotowanie,a następnie,wpierdalanie tego. Nie chcę,nie będę,nie mogę tego nie jeść. Nie.
Nie chcę.

Dzisiaj tak to się skończyło,po miesiącu przerwy.(żadnego napadu,tylko to co napisałam w bilansie,ale to jakaś kpina.)





Kiedyś wierzyłam,że się od tego uwolnię,ale nie daję rady. Zresztą i tak już zniszczyło mi to zdrowie,diety i głodówki też,ale nie umiem bez tego. Jak można zostawić coś,w czym siedzi się ponad 5 lat? Zrozumcie..

Dieta i kontrola,ot co.

Nie dziwię się,że nikt nie chce mnie już wspierać,po tym jak znikam z bloga. Tylko,że kiedy znikam,nie jest tak,że ciągle żrę,jest dieta,zdrowe odżywienia,napady,tak samo jak na blogu. Nie wiem dlaczego się tak dzieje.



poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Opamiętaj się grubasie i przestań żreć.
Dzisiejszy dzień zawalony po całości,pod względem jedzenia.
Ćwiczenia-idealnie.
Dzisiaj w witrynach sklepowych,widząc swoje odbicie,sądziłam,że jestem chuda. Teraz doszłam do wniosku,że mi się przewidziało.

piątek, 22 sierpnia 2014

Powrót z wakacji.



Wróciłam z wakacji.
Od babci usłyszałam: ''ale Ty chuda jesteś! ale jak tak mało jesz,cienko smarujesz chleb,że widać goły to co się dziwić.''
Od kuzynki zaraz po przyjeździe,pierwsze co usłyszałam to: ''aleś Ty schudła!''
Od drugiej babci usłyszałam: ''Ty tak schudłaś przez te wakacje,taka chuda jesteś.''
Wspaniale to słyszeć.

Dzisiaj zjadłam:
płatki z mlekiem
1 kostkę czekolady
1,5 kolby kukurydzy+troszeczkę masła
sałatkę z mozarellą,pomidorem,cebulą i ogórkiem.
jabłko
banana
i potem może zjem jeszcze jabłko.

+ 2h sprzątania.
10 minut jogi
20 minut ćwiczeń
150 brzuszków
25 przysiadów
ok. 5 minut hula-hop
a wczoraj ok. 2 h ćwiczeń.

waga z dzisiaj: 57kg
Chociaż muszę przyznać,że teraz,aż tak nie przywiązuję uwagi,do kilogramów. Bardziej do zdjęć.
Na razie nie liczę,też kalorii,ale bilans wydaje mi się być ok.
Znowu mam ten stan,w którym,uczucie głodu,sprawia mi przyjemność.
Trzymajcie się.


poniedziałek, 4 sierpnia 2014

DOSYĆ TEGO. WRACAM.

W zasadzie to nie wiem co ja robię,nie pisząc tutaj.
To,totalny impuls,ta chęć była we mnie od dawna,ale teraz tak nagle,jestem.
Przez parę dni jest lepiej,ale to i tak wraca,co kilka dni. Co jakiś czas.
Nie mogę sobie tak po prostu żreć normalnie,muszę mieć jakiś limit.
Muszę po prostu jakoś trochę ogarnąć swoje jedzenie i życie.
Bo moje życie to jedzenie i wszystko,co jest z tym związane.


Co mnie ostatecznie pchnęło do napisania tutaj?
Chyba to co zwykle i to co dopiero teraz sobie uświadomiłam.
Przez ten cały czas nie odchudzałam się,żeby schudnąć,tak dla siebie,ot tak.
Od zawsze,chciałam być od kogoś lepsza.
I to się nie zmieniło.\
Właśnie to pchnęło mnie do napisania  tutaj.


Nie wiem,jak będzie wyglądać moja dieta.
Nie wiem czy to będzie dieta.
Myślę,nad spróbowaniem ze zdrowym odżywieniem.
Jednak na razie skupiam się na ogarnięciu mojego jedzenia.
Tyle.

Pewnie już nikt o mnie tutaj nie pamięta.
ale nie dziwię się.

poniedziałek, 31 marca 2014

3.







Bilans z dzisiaj:
3kromki
dżem malinowyx3łyżeczki
4kromki
masło
2 garście płatków
2ziemniaki
gulasz
2kromki
1plasterek
bananx2
jabłkox2
kiwix2

980 kcal

aktywność:
ponad godzinny trening z youtube
100brzuszków
25przysiadów
rozciąganie
ok. 5 min joga
ok. 6km szybkiego marszu do i ze szkoły
ok. 1h tańczenia

*w resztę dni kiedy nie pisałam,też nie zawalałam.

Hej,
W weekend totalnie nie miałam czasu się odezwać. Czuć,że zaczął się najgorszy okres.
Pod względem ocen jest wspaniale ze wszystkich przedmiotów,oprócz matmy i chemii..Tutaj nawet nie wiem czy zdam,a korki w moim przypadku są bezużyteczne. jak pisałam wcześniej mam chorobę,taką jaką błędy ortograficzne,tylko wszystko co z liczeniem. Naprawdę nie daję rady,nawet nie wiem czy zdam i nie dramatyzuję. W moim przypadku nie ma miejsca na takie słowa. Dlatego jeszcze bardziej muszę pilnować diety,muszę mieć choć nad tym kontrolę. Muszę.
 Jutro jadę na badania do Opola i tak strasznie się boję. Jadę tam z moim bolącym brzuchem,który boli mnie od września. Boję się,że możliwe się wydać,że mam(miałam?) bulimię,te wszystkie rzeczy z tym związane,głodówki. Siedzę w tym bagnie od dawna,wiem,że to bagno,ale..nie chcę,żeby ktoś mi to zabrał,nie chcę. Błagam,trzymajcie kciuki,żeby się to się nie wydało. Proszę.
Obiecuję,że Was poodwiedzam,w piątek albo weekend,naprawdę nie mam czasu. Wybaczcie mi.
Trzymajcie się.



piątek, 28 marca 2014

2.




Bilans z dzisiaj:

3 kromki bułki
3plasterki
4kromki bułki
masło
2 garście płatków
pół woreczka ryżu
4kromki bułki
2plasterki
rzodkiewka
pomidor
ogórek
szczypiorek
2jabłka
1mandraynka
823kcal


aktywność:
1 h dziennego treningu z youtube
100 brzuszków
25 przysiadów
ok. 10 minut jogi
rozciąganie

Hej,
Nie pisałam od poniedziałku,ale naprawde nie miałam czasu. Szkoła daje popalić. Powoli zaczyna się ten najgorszy okres,mnóstwo kartkówek i sprawdzianów w jednym czasie,MUSZĘ jakoś dać radę. Chociaż z tego z czego jestem dobra,a z resztą może jakoś to będzie. Musze tak myśleć,bo inaczej się załamię i nie będę robić nic.
 Od poniedziałku nie pisałam,ale z dietą jest ok. Nie przekroczyłam 1000 kcal,ćwiczyłam codziennie oprócz środy,ale w środę były te przeklęte Dni Otwarte,gdzie byłam tą cholerną chinką.
Dla mnie było to okropnie stresujące doświadczenie,coś strasznego. Nienawidże być tak w centrum uwagi,nienawidzę. Na szczęście miałam na sobie sukienkę,więc legginsów praktycznie nie było widać.
 Dostałam mnóstwo komplementów,że pieknie wyglądam. a jedna dziewczyna z gimnazjum,która robiła sobie ze mną zdjęcia powiedziała,że jestem śliczna,a od koleżanki usłyszałam,że jestem chuda. Jasne,chciałabym.
Dzisisiaj nauczycielka mi opowiadała,że nauczyciele mnie nie poznali,bo zawsze jestem taka cicha,a tutaj tak ładnie wyglądałam i genialnie reprezentowałam szkołę.
Powiedziała,żebym się otworzyła,bo nie mogę być taka zamknięa,ale mi z tym, dobrze i nie chcę tego zmieniać,a w te komplementy i tak nie wierzę.
Co do szkoły przyszły tydzień będzie straszny.
a co do bloga,notki będę pisać chyba w poniedziałki,piątki,weekendy i ewnetualnie,jeśli zdarzy się jakiś luźniejszy dzień. Inaczej nie wyrabiam z czasem,naprawdę.
Przychodzę ze szkoły i tonę w lekcjach,potem ćwiczę,pod prysznic i już jest północ albo 1.00 w nocy.
Oprócz codziennych treningów z Cassey,minimum 100 brzuszków,25 przysiadów i min. 1h tańczenia,staram się też rano i wiczorem ćwiczyć jogę,ale to tylko jeśli czas pozowoli. Jednak uwielbiam ją,niesamowiecie relaksuje,a wzmacnia też ciało,mięśnie są silniejsze i tłuszcz szybciej się spala.
Jutro Was odwiedzę.
Trzymajcie się. :*

Dążę do tego ciała ze zdjęcia.
Będę pisać tylko bilanse,które zjadłam w dniu notki. Reszte bilansów,będę pisać ogólnie,albo poszło dobrze,albo źle i zawaliłam.

poniedziałek, 24 marca 2014

1.






Bilans:

3kromki razowego chleba
serek
2kromki razowego chleba
masło
1 gryz ciastka
2 ryby
1 kawałek bułki
serek
jogurt owsiankowy
jabłko
banan
pomidor
rzodkiewka
szczypiorek
981kcal


ćwiczenia/ruch:
1 h ćwiczeń z Cassey Ho
10 minut jogi
100 brzuszków
25 przysiadów
ok. 3 km szybkiego marszu

Będę opierać się na mojej ulubionej diecie mniej niż 1000 kcal dziennie,w niej czuję się najlepiej zdecydowanie.
Co do ćwiczeń. Od 5 miesięcy ćwiczę z różnymi filmikami z YouTube i naprawdę to lubię,ale przez to nie chudnę w kilogramach,ale wizualnie tak.Słysze to od wielu osób,bardzo często. Naprawdę ciężko mi z tego zrezygnować,ale nie chudnę w kilogramach i sama już nie wiem. Co zrobiłybyście na moim miejscu? Naprawdę to uwielbiam.
Jogę ćwiczę dopiero od kilku dni,ale ona ma mi pomagać oczyścić umysł i na razie zdaje to egzamin,mam nadzieję,że na ciało też to wpłynie.
 Co do szkoły,jest strasznie. Na dni otwarte mam być przebrana za Azjatkę,będę w centrum uwagi,będą sobie ze mną robić zdjęcia. Jestem nieśmiała i nienawidzę być w centrum uwagi,płakać mi się chce na samą myśl. Nie chcę ale muszę,to jest strasznie. W dodatku te zdjęcia. Jestem takim grubasem i jeszcze zdjęcia? Nie zniosę tego,mam ochotę coś sobie zrobić jak pomyślę,że będą mi robić zdjęcia,ze wszystkimi po kolei. Taka atrakcja,a dla mnie mordęga. Co za wstyd. Wieloryb jako Azjatka. Tłusta świnia,na zdjęciach,wszędzie. Jestem obleśna. Mam ochotę walić głową w mur. W dodatku muszę mieć legginsy,muszę je kupić,bo nie mam ani jednej pary. Wszyscy mnie wyśmiali i mówią,jak to możliwe,każdy ma. ale ja nie. jak taka tłusta świnia jak ja może chodzić w legginsach,jak?
Nie chcę tego,przeraża mnie to.
Ten tydzień jest przerażający.
Macie rację,co do diety. Postaram się jeść zdrowo,ale strasznie ciągnie mnie do tej niezdrowej strony diety. Więc 1000 kcal dziennie to mój limit + ćwiczenia. To jest zdrowe,wg mnie. Może nie do końca,ale lepsze to niż te inne sposoby,które bardziej do siebie ciągną.
Trzymajcie się.
Błagam nie zostawiajcie mnie,proszę.







sobota, 22 marca 2014

Wciąż tym żyję.

Nie pisałam tyle czasu,ale wciąż tym żyję,czasami myślę,że jestem fit,że jest ok. ale zaraz potem pojawiają się te myśli,nie jedz,chodź,nażryj się i wyrzygaj wszystko. Już nie mogę wytrzymać,a muszę. Muszę wytrzymać bez głodówek,rzygania i przeczyszczania się do 1 kwietnia. W tedy mam badania,co do mojego bolącego brzucha od pół roku. Boję się,że wszystko się wyda. Moje głodówki,diety,rzyganie,przeczyszczanie się. Paradoksalnie nie chcę tego stracić,ale już nie mogę. Nie potrafię bez tego żyć.
 Teraz ćwiczę,jem zdrowo ''fit'',widzę po zdjęciach,że chudnę,po ubraniach też,ale kiedy dzisiaj się zważyłam te kilogramy mnie przeraziły. Jest ich za dużo,nie jest tragicznie,ale nie chcę tych kilogramów,choć na nie nie wyglądam. Nie,nie.
Po badaniach wracam,chcę teraz,ale nie mogę. Nie mogę stracić tego co daje mi poczucie bezpieczeństwa,siły i kontrolę,nie mogę. Boję się,boję się,że to się wyda. Boję się..
Wciąż czytam wasze blogi,o mnie już na pewno zapomniałyście. I słusznie nie mam co liczyć,że będziecie o mnie pamiętać. Choć jest mi naprawdę bardzo smutno.
Trzymajcie się chudo.


wtorek, 14 stycznia 2014

26.



Ostatnio rzadko tutaj piszę,ale wciąż brak mi czasu. Doba powinna trwać zdecydowanie dłużej.
Wczorajszy i dzisiejszy dzień,jest naprawdę bardzo spokojny,więc mam czas napisać.
Jestem już na 16 dniu HSGD i nie zawaliłam jeszcze,ani jednego dnia. Ćwiczę też codziennie,nie leniłam się jeszcze ani jednego dnia. Chociaż wczoraj miałam taki okropny kryzys w diecie..ale dałam radę! Pokonałam to uczucie ''pójdę się nażreć'' NIE. Mam limit i KONIEC.
Dzisiaj na razie zjadłam 531 kcal i poćwiczyłam już.
Z dietą,ćwiczeniami,pomaganiem w domu jest naprawdę bardzo dobrze,ale z nauką i moją średnią jest już gorzej. Mam średnią powyżej 3,0 a w szkole średniej to chyba nie jest źle,ale grunt,że mam 2 z rozszerzonej chemii i matmy na półrocze.
Ufff,teraz pozostaje modlić mi się,żebym miała też 2 na półrocze,chociaż to zależy w główniej mierze od nauczyciela w moim przypadku,błagam.. W czwartek mam sprawdzian z matmy,nic nie umiem. Kompletnie. Jest to sprawdzian z materiału jeszcze branego przed praktykami,czyli początek października. Nic nie pamiętam,zawalę to jak nic. Sama sie tego nie nauczę,a korki i tłumaczenia innych odpadają. Chcę mi się płakać. Na plus mogę zaliczyć to,że jako jedna z 4 osób z klasy na ponad 30,nie jestem zagrożona z żadnego przedmiotu na półrocze. Ten etap mam definitywnie za sobą zamknięty.
Zastanawiam się,czy nie wypisać sobie wszystkich dni stycznia w lewej kolumnie,tak żebym mogła odhaczać je kiedy będę się uczyć. Muszę uczyć się każdego dnia,w tedy każdy dzień będzie zaliczony. Bo plan HSGD i  ćwiczeń,wypisany z boku,motywuje mnie do ich przestrzegania. Wiem,że będę musiała tu wejść i to zapisać. Wejść i zapisać PRAWDĘ. Bardzo mnie to motywuje. Więc może z nauką też poskutkuje..?
Jutro zaczynam trzeci tydzień ćwiczeń i widzę efekty,widzę je gołym okiem,ale sama nie wiem..
Raz je widzę,a raz widzę grubasa w lustrze i sama nie wiem w co wierzyć.
Raz widzę,że mam już minimalną przerwę między udami,szczuplejsze łyski,wystające obojczyki, chude ręce,a szczególnie nadgarstki,szczuplejsze ramiona, i powoli zaczynają przebijać się kości policzkowe..Kiedy dotykam moich kości,czuję je wyraźnie ''bez naciskania'' moją miednicę,obojczyki,kości policzkowe..
ale czy to nie są urojenia? Chyba jestem już taką grubą spasioną krową,że pada mi na mózg. Czasami widzę,w lustrze wielką tłustą krowę,spasłego grubasa.
Sama nie wiem już w co wierzyć,to jest tak strasznie męczące..Nie wiem co jest prawdziwe,nie wiem.
Nie umiem tego rozpoznać.
Odwiedziłam i po komentowałam wasze blogi,proszę nie zostawiajcie mnie,ciągle jestem z Wami. Tylko brak mi czasu..Ciągle mi go brak.
Trzymajcie się.

PS.: od początku ćwiczeń robię minimum 200 brzuszków,nie 100 i dopiero teraz zmieniłam to w rubryce.

poniedziałek, 6 stycznia 2014

25.






Wciąż jestem,wciąż walczę.

Nie zawaliłam ani jednego dnia HSGD,ani jednego dnia ćwiczeń,chociaż mam okres. To żadne usprawiedliwienie.
Oby tak dalej.
Jutro 800kcal.
Mama ma 3dni wolnego,oby przebiegły dobrze,chociaż i tak już jesteśmy pokłócone,więc to chyba ironia.
Muszę się uczyć,nie mogę sobie odpuszczać.
Muszę pamiętać o swoich celach.
Nie piszę na blogu,nie komentuje,nie mam na to siły,
ale jestem. Cały czas jestem.
Trzymajcie się,jestem z Wami.
Czuję się rozwalona psychicznie.

środa, 1 stycznia 2014

24.


Nowy Rok. 2014. Oby był jeszcze lepszy od poprzedniego. Postanowienia mam zrobione,w tym roku tylko 11,obym wszystkich dotrzymała,niektóre zaczęłam realizować już dziś. Jest to też rok mojej 18-stki,przerażą mnie to.   To ode mnie zależy czy się uda czy nie. Nie mogę się poddawać,musi się udać,musi.
Od poniedziałku jestem na HSGD,na razie dobrze mi idzie,ale to dopiero początek. Od dzisiaj ćwiczę też Cassey Ho i jej kalendarzem ćwiczeń na prawie miesiąc. Pierwszy dzień ćwiczeń zaliczony. Trzecie dzień HSGD też.
 Kiedyś już byłam na HSGD i schudłam,więc oby i tym razem się udało.
Waga dalej waha się między 52-53,trwa to już bardzo długo i denerwuje mnie to,dlatego wpiszę w rubrykę obok 53,trudno. Nienawidzę takich wahań.
Jutro idę do szkoły,niestety. Mam nadzieję,że nie będą cisnąć,w pierwszy dzień powolnym,oby błagam.
Jestem chora,choroba złapała mnie akurat tuż przed szkołą,to będzie naprawdę męka,siedzieć tam,kiedy bolą mnie wszystkie,kości mięśnie,głowa,zatoki i z tym kaszlem. Moja mama twierdzi,że zmyślam,nienawidzę kiedy ktoś mi wmawia,że zmyślam sobie cokolwiek. Tak,szczególnie,ten kaszel i okropny katar.
Chciałam napisać więcej,ale nie mam siły,naprawdę okropnie się czuję. Nie odwiedzę Was dzisiaj,ale wybaczcie mi. Zrobię to w tedy kiedy będę mieć czas i poczuję się lepiej.
Trzymajcie się i szczęśliwego Nowego Roku! I niech każda z Was zdefiniuje sobie,co znaczy dla niej szczęście.

Wymiary(styczeń):
udo:47(-3)
talia:68(-1)
brzuch:76(-2)
ramię:25(-1)
łydka:34(bez zmian)
nadgarstek:14(bez zmian)

waga: wahania między 52-53kg

*w nawisie podałam wymiary z grudnia,mierzyć będę się co miesiąc,a ważyć co tydzień lub częściej.