sobota, 23 listopada 2013

16.



Bilans(23.11.13r.):
płatki
2bułczki z serem
2ryby
kalafior
jabłko
pomarańcz
mandarynka
bułeczka z serem
3kromki
3plasterki
ketchup
2bułeczki z serem
923kcal


aktywność:
10min abs
5minut ćwiczeń na nogi
2h tańczenia
800m spaceru
1h sprzątania
100brzuszków
50przysiadów

Na praktykach w tygodniu bilanse zamykają się w granicach ok 990kcal,nie przekraczam 1000kcal,jedząc tylko to co dają nam do zjedzenia.(czyli śniadanie,bułka,bułka słodka,obiad zupa+drugie danie,ale przeważnie jem tylko drugie danie,zupy są delikatnie mówiąc niezbyt dobre). Tylko w środę po obiado-kolacji i deserze obżarłam się jeszcze 3batonikami mussli i 8ciastkami. Wstyd mi,ale w tedy miałam też okropny dzień,ale tak czy siak schudłam przez ten tydzień,nawet z tą środą,więc nie zamartwiam się aż tak.
 Na praktykach,w kuchni jest po prostu zapieprz. Nie ma innego słowa,żeby to opisać. Pracujemy równa 8godzin od 8.00 do 16.00. Tak jak normalny pracownik,któremu za to płacą. W pracy nie wolno stać,jeśli staniesz tylko na sekundę,żeby odpocząć to masz taki opieprz,że lepiej nie mówić. Ogólnie jest ok. Niepotrzebnie,aż tak się bałam. Kiedy trzeba coś zrobić,to zawsze pokażą i wytłumaczą. Można pytać się wiele razy,jeśli się czegoś nie wiem,bo jak to mówią ''kto pyta ten nie błądzi.''. Strasznie dużo nauczyłam się podczas tego tygodnia. Naprawdę,bardzo,bardzo dużo się nauczyłam. I w sumie chyba nie jestem,aż tak zła w tym gotowaniu,bo radzę sobie dobrze,w porównaniu do innych praktykantów z innych szkół. Tfu,tfu żeby nie zapeszyć. Tylko jestem wściekła,bo ja w swoim hotelu haruję równe 8godzin(co do minuty,w środę skończyłam przygotowywać pasto i zostały 2minuty do 16.00,to musiałam szorować blaty,przez te dwie minuty). Równiutkie,co do sekundy,nie wypuszczą wcześniej,a jeśli się spóźnię nawet 2 minuty,to muszę je odrobić. Nawet jeśli nie ma już nic do roboty,w przygotowywaniu żarcia,bo wszystko jest gotowe,to muszę szorować sprzęty,których nikt nie czyścił od 10lat i te brudy nawet nie chcą już zejść,bo są tak stare,ale muszę szorować je 8 razy,dopóki nie zwolni się jakaś inna praca,żebym mogła od razu robić co innego,bez odpoczynku. Jest tylko jedna 10minutowa przerwa,na 8godzin pracy i tyle.Nieraz jestem już tak zmęczona,że aż kręci mi się w głowie i mam wrażenie,że zemdleję. W środę byłam już tak zmęczona po 6godzinach pracy,że oparłam się o blat,bo kręciło mi się w głowie,z tego zmęczenia, i miałam wrażenie,że zaraz zemdleję,to dostałam ochrzan,że co tak stoję,bo to jest praca. Jest naprawdę ciężko,ale daję radę.
Dużo się też nauczyłam. Tylko najbardziej wkurza mnie to,że tak cięzko ma praktycznie tylko mój hotel. Inni pracują po 3-5godzin dziennie i to od 10/11,albo najwcześniej od 9.00. I do tego ich pracodawcy mówią do nich:''usiądź sobie,zrobić Wam kawy?'' Gdyby ktoś tak powiedziałby w moim hotelu,do praktykantów..nie to niemożliwe,tam trzeba zapierdalać. Po prostu. I najlepsze jest,że takie osoby,które pracowały po 2godziny dziennie,robiąc same lekkie rzeczy,udają wielkich zmęczonych i narzekają,jak to źle trafili. No ja pierdole,szlak mnie trafia,jak to słyszę. ja muszę harować,a oni mają praktycznie wakacje.
Pocieszam się,że został mi jeszcze tylko tydzień na kuchni. Potem będę sali i w hotelu,bo będzie obsługa konsumenta.
MUSZĘ DAĆ RADĘ.
Ćwiczyłam w poniedziałek,wtorek i środę  przysiady. Potem już nie dałam rady,nie miałam siły,zresztą 8godzinny zapieprz w pracy,ćwiczenia spokojnie mam zaliczone.
Bałam się,że przez tą środę przytyję,ale schudłam kilogram.
W piątek była też taka sytuacja,że trzeba było sprzątać,wyższe półki. I kazali stanąć na takich skrzynkach,ale one mają obciążenie tylko do 60kg. I pytają się,czy ważymy mniej niż 60kg,a ja powiedziałam,że ważę 60kg,bo cały czas miałam wrażenie,że się spasłam. To był taki wstyd,jak nigdy. Nigdy tego nie zapomnę,a tym czasem okazało się,że ważę 53kg,czyli mogłabym na tym stanąć. Dalej mi wstyd. Jestem taką grubą świnią.
 W pokoju z dziewczynami jest w miarę w porządku,ale nie jestem z nimi jakoś specjalnie zaprzyjaźniona,nie odzywam się za dużo,nie wiem. Nie mam chłopaka i nie chcę mieć chłopaka,nie mam dzieci i nie chcę mieć dzieci,nigdy. Nie chce mieć rodziny,nie piję i nie palę,nie chodzę na imprezy,nie siedzę na facebooku,konto tam założone służy mi tylko do śledzenia wiadomości o moich ukochanych drużynach sportowych. naprawdę jestem na uboczu,a zresztą kilka osób z mojej klasy spiło się,schlało w czwartek wieczorem,tak,że zygali w pokoju. Będąc na praktykach. Dobrze,że ich nie złapali,bo byłby taki rygor,że sobie tego nie wyobrażam.
 Dzisiaj odwiedziłam dziadków,sprzątałam,oglądałam meczem,ćwiczyłam,a przede wszystkim odpoczywałam,ale nie za bardzo czuję się wypoczęta. 
Za chwilę wyjeżdżam znowu na kolejny tydzień. Wyjazd jest o 19.45 w niedzielę i wracam w piątek.
Chyba już się nie odezwę w tym tygodniu.
ale błagam,nie zostawiajcie mnie. Proszę. Naprawdę Was potrzebuję.
Postaram się Was odwiedzić,albo teraz,albo jutro przed wyjazdem. Trzymajcie się.

waga z dzisiaj: 53kg




4 komentarze:

  1. Prawdziwa szkoła przetrwania na tych praktykach.. Ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. Mam nadzieję że wytrwasz do końca, jesteś silna, uda Ci się! Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem, nie zostawię Cię. W sumie to dobrze, że masz taki zapieprz - to symbol perfekcji ;) moim zdaniem..

    Ładna waga - zasłużona! I widzisz, nie jest tak źle! A tak się bałaś ;)
    Trzymaj się, idz śmiało dalej, z głową do góry! Dasz radę :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze wspaniały bilans! Świetnie Ci idzie, oby tak dalej, powodzenia.


    Trzymaj się; *
    http://weird-flux.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Obyś wytrwała te praktyki, zazdroszczę zajetego czasu. Masz wagę, do której ja dążę, kolejny powód do zazdrości :)

    OdpowiedzUsuń