wtorek, 29 października 2013

6.


Jedno wielkie,ja pierdole.
Cały dzień,był idealny. W szkole nikt się mnie nie czepił,rozmawiałam,śmiałam się z 3 osobami z klasy,myślałam,że wreszcie ktoś mnie polubił,więc opowiadałam im o sobie. I przyszłam do domu,tak cholernie szczęśliwa,bo zjadłam tylko jedną kanapkę w szkole,zamiast dwóch,bo drugą oddałam koleżance,a to też powód do szczęścia. Dostałam 5 z odpowiedzi z przedmiotu zawodowego. To też duże osiągnięcie,bo to wcale nie jest proste.
I opowiedziałam mamie,o tym jak opowiadałam o sobie(ale to też się tyczy mojej mamy) tym osobą z mojej klasy i że nareszcie czułam,jakby mnie lubili,ale okazało się,że mówiąc to im,moja mama może mieć teraz problemy w pracy,jeśli oni to powtórzą swoim rodzicom.  (prosiłam ich o dyskrecje,ale wiadomo jak to jest).
 I dopóki moja mama nie uświadomiła mi,że może mieć przez mój długi,pojebany jęzor nieprzyjemności w pracy,był ok. ale ja jak to ja,kiedy się zdenerwuję to jem,a podczas tej rozmowy jadłam akurat kolację(2kromki z plasterkiem i pomidorem). I normalnie na tym by się skończyło,ale kiedy zaczęła mi uświadamiać moją cholerną głupotę,jaką tępą idiotką jestem i co narobiłam,zjadłam jeszcze jabłko i malutkiego banana,które zawaliły mi bilans. I to jest moja ogromna wada,kiedy coś jest źle,a ja jestem w kuchni wpierdalam,niby dobrze,że tylko owoce,ale nie ma tłumaczenia. Zawaliłam.
 Jestem tak roztrzęsiona tą sprawą,że nie jestem wstanie się uczyć,nic nie jestem w stanie oprócz nienawiści do siebie i tego cholernego poczucia winy. Bo najgorsze jest to,że to komuś zawaliłam,a nie sobie. Nienawidzę się,cholerna idiotka ze mnie. Rzygam sobą,mam ochotę walić głową w ścianę. To cholerne jabłko i banan zawaliło mi cały dzień. Brak słów.

bilans:
4kromki
serek
ketchup
2kromki
masło
zupa
jabłko
1kromka
plastrek
2,5kromki
2plasterki
pomidor
jabłko
mały banan
1069kcal

aktywność:
100brzuszków
2h tańczenia
4 km szybkiego marszu do i ze szkoły.

Gdybym nie wliczała owoców i warzyw,bilans byłby ok,ale nie będę sobie teraz ułatwiać życia,NIE. Zawaliłam,przez własną głupotę. Jestem na siebie,tak wściekła,że nie potrafię się wysłowić.
Mam nadzieję,że Wam poszło lepiej,niż mi.

Jutro w szkole będę musiała zjeść,krupnik. Zjem mało,ale muszę zjeść chociaż trochę.-;- Za to w domu już nie zjem obiadu.


*a  tak w ogóle to na poważnie myślę,o niewliczaniu w bilanse owoców i warzyw,a szczególnie warzyw. Dużo osób tak robi. Co o tym myślicie? Warto? Czy lepiej nie?


1 komentarz:

  1. Myślę, że spokojnie możesz nie wliczać owoców i warzyw, jeśli oczywiście nie będziesz przesadzać z ilością. :P Ale myślę, że będzie dobrze.
    Trzymaj się! ; *

    OdpowiedzUsuń